top of page

Kartka z pamiętnika Magdy P.

 1.06.1953r / 2.06.1953r, Londyn
 

Co za dzień! W tym roku Dzień Dziecka wraz z mamą i tatą spędzam w Londynie czeka mnie wiele atrakcji. Rodzice zabrali mnie do królewskiego Hyde Park, to właśnie tam znajduje się oryginalna brama Pałacu Buckingham. Stamtąd udaliśmy się do London Eye, tata opowiadał mi, że to największe na świecie koło widokowe. Bardzo się bałam, ale żyje się raz, wsiadam wraz z rodzicami, gdy jesteśmy na samej górze podziwiamy przepiękny widok Londynu, aż tu nagle zapanowała panika, koło się zacięło , nie szybko będą w stanie nas ściągnąć na dół. Wszyscy przerażeni, mama zaczęła panikować:
-jutro wielki dzień, koronacja Elżbiety, tak chciałam w tym uczestniczyć! Zaczęliśmy pocieszać mamę, że do jutra na pewno nas uwolnią stąd, jednak mijały godziny a my jesteśmy na górze zmarznięci i przerażeni. Gdy udało nam się zjechać na dół udaliśmy się do Opactwa Westminsterskiego, aby zająć dobre miejsce i być jak najbliżej uroczystości. Nastał ten wielki dzień 2 czerwca 1953 rok  godzina przed koronacją Elżbiety II a mi się zachciało do ubikacji więc się oddaliłam od rodziców w poszukiwaniu WC. Jako mała dziewczynka przeciskałam się przez tłumy ludzi i nie wieżę podjeżdża karoca z przyszłą królową Elżbietą. Wysiada z niej Elżbieta i książę Filip.  Królowa spojrzała się na mnie uśmiechnęła a Ja wtedy zapytałam się Jej:
- Dlaczego ma pani niebieskie usta? 
- Dzięki temu na ekranie telewizora będą wyglądały na czerwone - odpowiedziała i poszła. 

A Ja wróciłam do rodziców. To był na prawdę wyjątkowy dzień w moim życiu.

20th century stories

Kartka z pamiętnika Antka G.

14 kwietnia 1912r., 23:00
   Dzisiaj zapytałem kapitana Titanica, ile jeszcze ma zamiar podróżować. Powiedział mi, że przechodzi na emeryturę i to jego ostatni rejs. A szkoda, bo uznawałem go za najlepszego kapitana. 
                                                                                                                     

14 kwietnia 1912r., 23:45
Statek jakoś niepokojąco się buja. Trochę się boje, więc wyjdę zobaczyć o co chodzi.
                                                                                                                     

14 kwietnia 1912r., 23:50
Musimy się ewakuować. Statek tonie! 
                                                                                                                     

15 kwietnia 1912r., 2:30
Juz jestem w lajbie ratunkowej. Członek załogi powiedział, że ewakuacja może potrwać jeszcze 4 godziny. Jestem wykończony.

Z okolic nadal tonacego statku słychać straszne jęki i krzyki. Podobno zostało tam około 1200 ludzi, w tym kapitan! Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, jak prawie puste łajby ratunkowe przejeżdżały obok tnących ludzi, nie ratując ich. Mam nadzieje, ze przeżyje.
                                                                                                                   

16 kwietnia 1912r,. 18:50
Do domu wróciłem mocno wyglodnialy i odwodniony. Na statku pozostało 1000 ludzi a ok. 200 zmarło na łodziach ratunkowych. Kapitan został na statku i nie żyje. To chyba największa tragedia w historii. W naszym kraju wszyscy przeżywają żałobę narodowa.

Kartka z pamiętnika Dominiki W.

7.10.1941r. Military airport in Nordholt UK.

Today I went with my mum to the airport to see military aircraft taking part in the Battle of Britain. Unfortunatly they didn't let us to the airport. Then a black military car drove up to the gate. The window opened and a nice man asked us what we were doing there. Mum told him that she wanted to show me the aircraft that defended us against the Germany. The nice man invited us to his car. It turned out that he was Air Chief Marshal Sir Arthur Harris. When mum told him that we are from Poland he drove us to the hangar where the famous squadron 303 stationed. This squadron consisted of some Polish pilotes. Sir Harris presented us one of the best pilotes Brigadier General Witold Urbanowicz. I asked him how many German aicraft he had shot down. He answered that until than seventeen and he offered me a short flight in a fighter. I was a little scared but the General assured me that it was safe and that there were no German aircraft in the sky. I agreed. The flight was wonderful. I will remember this day for whole my life.

Kartka z pamiętnika Wiktorii B.

Drogi Pamiętniku!

Dzisiaj znalazłam wehikuł czasu, który zaprowadził mnie do Wielkiej Brytanii. Spotkała mnie tam niesamowita przygoda, dlatego postanowiłam ją opisać.

Był 29 lipiec 1981 rok... 

Właśnie odbył się ślub Księżnej Diany i Księcia Karola. Wyglądali pięknie razem i gdy ceremonia się zakończyła pozwolono mi porozmawiać z Księżną Dianą. Ja zadawałam jej mnóstwo pytań, ale jedno, które było dla mnie bardzo ważne to było takie pytanie: „Gdyby Księżna miała możliwość otrzymania całego majątku Królowej Elżbiety II i jej rodziny to czy wolałaby dostać te pieniądze czy żyć w spokoju i w zgodzie ze swoim mężem". Ona odpowiedziała, że pieniądze nie mają znaczenia i nie dają jej szczęścia, a miłość jest najważniejsza. Po tych słowach wyszłam i rozmyślałam nad tą odpowiedzią, bo czy rodzina królewska wcale nie zwraca uwagi na pieniądze, chociaż robią wszystko dla swojego kraju jak najlepiej, a do tego są potrzebne pieniądze. Doszłam do wniosku, że Księżna Diana jest taką osobowością, której do szczęścia nie są potrzebne pieniądze, tylko miłość. 

Na tym chciałam zakończyć ten wpis, a sobie i innym dać przykład Księżnej Diany na postawienie dobrej decyzji, gdy ma się do wyboru pieniądze albo miłość.

  Kartka z pamiętnika Mai B.  (1)      

14 maja 2016 rok            Jesionowa Będzin

''Znalezione'' przeze mnie wehikuł czasu przeniosło mnie chyba na Burton street w Anglii.

Słyszałam , a właściwie czytałam gdzieś że jeśli znajdziesz się w podobnej sytuacji spytaj kogoś o datę.

Podeszłam do pana który przechadzał się ulicą i spytałam;

- Goodmorning .When year and day we have now?(Dzieńdobry . Który rok i dzień aktualnie mamy?).

-Goodmorning . Now it's 21 april 1926 year.(Dzieńdobry . Teraz jest 21 kwietnia rok 1926.).

-Ohh......Thank you.(Yyyy dziękuję)

-No problem . Have a good day! Goodbye.(Nie ma za co . Miłego dnia !Dowidzenia.)

-Yeach .........Goodbye(taaa......Dowidzenia.)

Zaraz , skoro mamy 21 kwietnia i  rok 1926 to czy w Domu/Pałacu obok właśnie urodziła się ........PRZYSZŁA KRÓLOWA ANGLII?

Wbiegłam odrazu do budynku i otworzyłam drzwi z dość dużym hukiem.Wszystkie oczy łącznie z tymi w kołysce zwróciły się na mnie.

- Who are you?(Kim jesteś?) - spytała chyba matka elżbiety.

-Yyyhhhh........I'm ........... her cousin?( Yhhhhh....jestem........jej kuzynką?)Odpowiedziałam z pytaniem i dużą ilością kłamstwa w głosie.

-Ooohhhhh Aleksandra it's you!All of us think you can't come here!(Oooohhhhh Aleksandra to ty?Myśleliśmy że nie przjdziesz!)-Powiedziała matka Elżbiety II , żekomo mojej ,,wykłamanej'' kuzynki.

-come here!9Chodż tutaj !)- powiedział jakiś męski głos.

Podeszłam a tam patrzyła na mnie para malutkich oczek.

-She's sooooo sweet!(Ona jest taka słodka!)-Powiedziałam - How is she name?(Jak ma na imię?)-spytałam.

-Maybye ...............Elizabeth(Może ................Elżbieta)-odrzekłam.

-Good idea !(Dobry pomysł!)-Powiedział tata elżbiety.

Nagle wszystko zaczło wirować , a ja znalazłam się w piwnicy (w moim domu) w której stało wehikuł czasu.

  Kartka z pamiętnika Piotrka Ś.    

Londyn 2 czerwca 1953 r. znalazłem się tu dzięki mojej maszynie czasu, którą wybudowałem w 2016r. Ponieważ londyńska policja ma śmieszne czapki zacząłem się z nich śmiać. Policja to zauważyła i zaczęła mnie gonić. Schowałem się w tłumie ludzi. Wszyscy ludzie bardzo spieszyli się gdzieś, sam nie wiedziałem gdzie. Zaciekawiony postanowiłem pobiec za nimi. Pomyślałem, co się stało? Tłum ludzi zatrzymał się nagle przed Pałacem Buckingham, właśnie w tej chwili Elżbieta Windsor dużo młodsza i bardzo szczęśliwa opuszczała pałac i wsiadła do karety mającej ją zawieźć do Westminsteru. Okazało się, że miałem specjalną przepustkę i razem z zaproszonymi gośćmi udałem się do Opactwa. O godzinie 11:00 Elżbieta weszła do Opactwa Westminsterskiego. Przebywało tam już 7000 osób. Królowa była ubrana w szkarłatny płaszcz z gronostajowym kołnierzem narzucony na satynową suknię. Asystowało jej 6 druhen noszących tren. W kościele podszedłem najbliżej jak można i zobaczyłem moment koronacji Elżbiety na królową Elżbietę II z dopiero co nałożoną piękną koroną. Królowa była zdecydowana i pewna siebie a ja skorzystałem z okazji i zapytałem: - Wasza Wysokość, jak to możliwe, że bez zawahania wszystko tak ładnie powiedziałaś? Królowa odpowiedziała: - Ćwiczyłam tekst przemówienia każdego ranka od śmierci mojego ojca i uczyłam się jak dumnie nosić koronę. Po rozmowie z Królową zostałem zaproszony na przyjęcie koronacyjne. Niestety ale cofnięcie czasu działało tylko od 12 do 24 godzin i dlatego w połowie przyjęcia znalazłem się z powrotem u siebie w domu.

Kartka z pamiętnika Wojtka R.

Katowice 26 maj 2016

Drogi pamiętniku!

Dawno do Ciebie nie zaglądałem, ale zdarzyło mi się coś nieprawdopodobnego, o czym muszę Ci

opowiedzieć.

Mój tata od kiedy pamiętam zawsze coś konstruował, zazwyczaj nie pozwalał mi przebywać w laboratorium kiedy pracował. Dziś było jednak inaczej, jak się później okazało nie był to zwykły dzień. Tata pracował nad jakimś urządzeniem które roboczo nazywał TIME 1, a że jest trochę roztrzepany to musiało się tak skończyć.

Grałem w MineCrafta na tablecie gdy całe pomieszczenie wypełniło jasne światło a gdy zgasło …. No cóż gdy zgasło nic nie było już takie same.

Jakimś sposobem znalazłem się w Wielkiej Brytanii, dokładnie 2 czerwca 1953 roku w Londynie. Choć bardzo przestraszony byłem wdzięczny rodzicom za lata nauki angielskiego. Bardzo w tej sytuacji się przydał. Na ulicach było mnóstwo ludzi, wszyscy byli czymś bardzo podekscytowani. Jak się szybko okazało nie bez powodu, właśnie dzisiaj miała się odbyć koronacja księżniczki Elżbiety na królową Wielkiej Brytanii Elżbietę II . Tej samej Elżbiety II, której dziewięćdziesiąte urodziny widziałem niedawno w telewizji. Stojąc gdzieś niedaleko Opactwa Westminsterskiego zauważyłem szybko idącą grupkę mężczyzn, był wśród nich jeden którego łatwo poznałem.

Miał on znaczący wpływ na losy mojego kraju po II wojnie. Postanowiłem go o coś zapytać. Podbiegłem do

niego i grzecznie przeprosiłem, zapewne w innych okolicznościach by mnie zignorował ale zatrzymał się, nie wiem dlaczego może przez mój ubiór. Fakt trochę rzucałem się w oczy. Zapytałem go czy spotkanie w Jałcie musiało się dla Polski tak skończyć, dlaczego nie byliśmy po zachodniej części Europy? Bardzo się zdziwił, zrobił wielkie oczy ale mi odpowiedział że wtedy to było najlepsze rozwiązanie. Rozejrzał się i odszedł, był to Winston Churchill premier Wielkiej Brytanii.

Nie zdążyłem się nawet obejrzeć a już zostałem aresztowany przez policję i osadzony w areszcie. Chyba powiadomił ich premier. Nikt do mnie nie przyszedł przez cały dzień, wszyscy byli zajęci uroczystościami

koronacyjnymi. Pierwszą osobą która mnie odwiedziła był korespondent Radia Wolna Europa pan Tadeusz Nowakowski, który dowiedział się o dziwnym aresztowanym chłopaku chyba polaku i postanowił to zbadać.

Nagle całe niebo rozbłysło fajerwerkami na cześć nowej królowej a ja… Ja znowu znalazłem się w laboratorium taty. Ciekawe jaka była reakcja pana Tadeusza gdy na jego oczach z zamkniętej celi znika chłopak.

Kartka z pamiętnika Julii S.

2nd June 1953

My dear diary

   That day has been very important for the UK. I was with Dominika, Maja and Basia in Westminster Abbey, where the coronation of Queen Elizabeth II took place. It was an incredible feeling to be in the place where this type of events happens very rarely. My dream has come true, I always wanted to see a live coronation. The best thing of the whole situation was the fact that we could talk to the new Queen. She seems to be a very kind and helpful person. I hope that she will be the Queen of the UK as long as it will possible. I expect that people will enjoy her like I do. 
   During the coronation, we stood very close to the Queen so as we could see all details of that situation. It was amazing, that crown was beautiful - it beats her glow rubies and diamonds embedded in it. Primate of England slowly gave it in her head. Then she leave simple, wooden throne of king Edward on which from 800 years heir to the throne sat and sat in another adorned in scarlet and gold. That was the most important moment. She was wearing white, silk dres with  embroidered symbols of Commowealth of Nations. When they imposed on her robe everyone said ' God save a Queen'. After the coronation she went to Buckingham Palace on gold carriage. We want to speak with her so we went near her Palace. And we saw her. I was in seventh heaven. We spoke about 30 minutes and then I asked her: 
-Can you imagine outbreak III World War? 
-I hope, that this will never happens. When I was children I survive all II World War, who never experience World War that will never feel this fear and suffering. I remember that, when I was 14 I freely volunteered to  auxiliary territorial service. 
But when it was already begun, as I have Junior Commander in military service irrespective of everything and everyone I will sacrifice my life to Commonwealth of Nations. 
That was  very touching and beautifull. 

   I am very happy that coronation was today, because tommorow unfortunately we are coming to Poland. London is beautiful! We saw Big Ben, British Museum, Tower Bridge, Tower of London, we rode with double decker bus, special yellow, London taxi, we were in London Eye and we phoned with red, London telephone box. We hope, that we will come back here and can one more time speak with new, very kind and helpful queen. 

Kartka z pamiętnika Katarzyny D.

Dziennik pokładowy – podróż 17

Data: 29.05.2016

Przemieszczenie: Londyn, październik 1972

 

No, nareszcie na miejscu – pomyślałam z ulgą. Chociaż to już 17 podróż w czasie, wciąż trudno przyzwyczaić się do tych świetlnych błysków i szumu w uszach. Zdecydowanie powinni jeszcze poprawić te wehikuły…

- Dobrze, jestem na miejscu – mruknęłam pod nosem na widok Tamizy i Big Bena.  - Zbiorę kilka próbek, kilkanaście zdjęć i na podwieczorek zdążę wrócić do domu – uśmiechnęłam się na myśl o pysznych czekoladowych lodach czekających na mnie w lodówce.

Zaczęłam pospiesznie zbierać materiały do szkolnego projektu. Tylko ze zdjęciami trzeba było uważać, żeby nie wzbudzić ciekawości i podejrzliwości u przechodniów. Na szczęście strój miałam dobrze dopasowany do lat 70-tych. Nie wzbudzałam więc ani większego zainteresowania swoją osobą ani też żadnych podejrzeń.

Przechodziłam przez kolejne Królewskie Parki w Londynie. W końcu gdzieś w okolicach Richmond Park postanowiłam odpocząć i zjeść coś przygotowanego przez moją rodzicielkę.

Usiadłam na ławce i korzystając z południowego słońca przymknęłam oczy. Rozkoszowałam się tą piękną pogodą, ale że też nie pomyślałam i nie wzięłam okalarów przeciwsłonecznych! Nagle usłyszałam lekko podniesiony głos kobiecy. Podniosłam wzrok i zobaczyłam średniego wzroku kobietę. Jej włosy zaczesane były do tyłu, a były one koloru rudawego, ale pomieszanego z brązem. Czy.... –Tak! Była to Margaret Thatcher!

- Dzień dobry – Powiedziałam pośpiesznie. Nie wiedziałam, że spotkam tu tą kobietę. W końcu nigdy mi się nic takiego nie zdarzyło. Podniosłam się szybko z ławki. Zastanawiałam się przez chwilę, bo w końcu zasady Agencji BP(Bezpiecznego podróżowania) zakazywały rozmawiania z takimi osobistościami. Jednak... Projekt to w końcu projekt.. – Przepraszam, że się ośmielam, ale czy mogłabym zadać Pani jedno, tak, tylko jedno pytanie? – Zapytałam mając nadzieję, że Pani Thatcher się zgodzi. – Aczkolwiek wspomnę, że jest ono potrzebne na projekt. Do szkoły – Dodałam widząc niepewne spojrzenie w oczach tej kobiety.

Przez moment myślałam, że pani Thatcher odmówi, ale ta zatrzymała się i odpowiedziała z uśmiechem.

- Jako Minister Edukacji chyba nie mogę odmówić. Jakie pytanie zatem chcesz mi zadać?

- Mówią na Panią „Żelazna Dama”. Mogłabym wiedzieć dlaczego? Skoro przecież ma Pani taki uśmiech.. – Powiedziałam nieco niepewnie, ale szczerze.

Pani Thatcher zaśmiała się w głos, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Było to chyba widoczne...

- Lepsze to niż „złodziejka mleka” – powiedziała, a potem dodała:

- To zapewne ze względu na moją stanowczość i bezkompromisowość w polityce. Jednak nie bój się, dziecko, nie jestem aż taka zła – Powiedziała i znów się krótko zaśmiała.

- Dziękuję pani – skinęłam głową zastanawiając się jak ta urocza, łagodna i drobna kobieta może wzbudzać respekt i strach u swoich przeciwników politycznych… - Jednak muszę już iść. – Powiedziałam i uścinęłam łagodną dłoń Pani Thatcher.

Rozemocjonowana pobiegłam do wehikułu. Miałam wszystko co potrzebowałam do realizacji projektu i jeszcze spotkałam kobietę, która za 10 lat (w kwietniu 1982 roku) dzięki szybkim i trafnym decyzjom politycznym obroni Falklandy przed inwazją wojsk argentyńskich.

Zaśmiałam się lekko kiedy znów przypomniałam sobie o nazwie „Złodziejka mleka” – Jak przytoczyła kobieta. Zastanawiałam się skąd może pochodzić ta nazwa. I już miałam zawrócić, aby się o to dopytać, ale musiałam już wracać. Przecież nie mogłam przekroczyć godziny będąc w przeszłości, bo mogłabym tu już zostać. Zastanawiając się tak wsiadłam do kapsuły, która pojawiła się, kiedy nacisnęłam zielony guzik w zegarku i weszłam do niej. Będę tęsknić, Big Benie...

Kartka z pamiętnika Marii K.

31.05.1953, Londyn Drogi Pamiętniku, nazywam się Maria Kicińska i mam 11 lat. Dziś opowiem ci wspaniałą historię z mojego życia. Po ciężkim dniu położyłam się spać, a gdy się obudziłam, znajdowałam się w zupełnie innym miejscu. Powoli wstałam z łóżka, ubrałam się i wyszłam z mieszkania. To było zupełnie obce dla mnie miasto. Podeszłam do przypadkowego przechodnia. - Przepraszam, mógłby mi pan powiedzieć, jaką dziś mamy datę i co to za cudowne miejsce? – spytałam. - Dzisiaj jest trzydziesty pierwszy maj, a znajdujemy się w Londynie – odpowiedział zdziwiony. - Rozumiem, a mógłby mi pan jeszcze powiedzieć, który mamy rok? – ponownie spytałam przechodnia. - Mamy rok 1953 – powiedział po czym zniknął w zatłoczonej uliczce. Zaszokowana zrozumiałam, iż przeniosłam się w czasie aż o 63 lata! Gdy nieco się uspokoiłam, poczułam głód, więc zaczęłam szukać jakiegoś sklepiku bądź restauracji. Po chwili spostrzegłam małą kawiarenkę, usiadłam i zamówiłam posiłek. Czekając usłyszałam rozmowę dwóch kobiet, mówiły o koronacji, jednak nie dosłyszałam, kto będzie koronowany. Zjadłam, zapłaciłam i poszłam się przejść (nigdy nie byłam w Londynie, więc chciałam pozwiedzać). Na słupie spostrzegłam duże ogłoszenie z napisem : KORONACJA ELŻBIETY ODBĘDZIĘ SIĘ 02.06.1953 W OPACTWIE WESMINSTERSKIM. Wszędzie było pełno kwiatów, strojono ulice i dekorowano domy. Ludzie byli tacy podekscytowani. Zaciekawiło mnie to. Postanowiłam wybrać się do Elżbiety. Po długim czasie znalazłam się pod Zamkiem Windsor, zauważyłam stojących przed wejściem gwardzistów. - Dzień dobry, chciałabym rozmawiać z przyszłą królową – powiedziałam. - Co taki dzieciak jak ty chce od królowej? – spytali gniewnie. - Jestem córką króla z dalekiego kraju i chcę rozmawiać z przyszłą królową Elżbietą – skłamałam, aby dostać się do środka. Gwardziści przeprosili, potem zaprowadzili mnie do przepięknej sali. Przy stole siedziała następczyni tronu, pijąc herbatę. Przedstawiłam się nieśmiało. Przede mną siedziała piękna dwudziestosiedmioletnia, młoda kobieta. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zapytała z jakiego kraju pochodzę i wtedy już nie mogłam kłamać, nie byłam przecież córką żadnego króla. Powiedziałam, że pochodzę z Polski, opowiedziałam o swoich zainteresowaniach, szkole i przyjaciołach. Elżbieta pokazała mi swoją suknię koronacyjną, potem oprowadziła mnie po pałacu. Kiedy zaproponowała mi, żebym została jej gościem do dnia koronacji, aż podskoczyłam z radości. To ci dopiero przygoda!. Zobaczę prawdziwa koronację! Nawet nie zauważyłam, że się ściemniło. Jej Wysokość zaproponowała mi nocleg, więc się zgodziłam. Zaraz po kąpieli położyłam się do ogromnego łóżka, które znajdowało się w dużym pokoju przeznaczonym dla gości. 01.06.1953, Londyn Przy śniadaniu Elżbieta powiedziała, że dzisiaj musi dokończyć przygotowania do koronacji, dlatego jej nie będzie. Postanowiłam przejść się po Ogrodach Królewskich. Bawiłam się przy fontannie, jeździłam konno, oglądałam kwiaty, wyprowadziłam psa na spacer. W międzyczasie zjadłam obiad. Zaczęło padać i musiałam wrócić do Pałacu. Na nieszczęście pomyliłam pokoje ( co nie było trudne ). Wchodząc do środka, zauważyłam kogoś, kto na mój widok szybko uciekł. Pobiegłam po strażników, a oni szybko zareagowali, łapiąc złodzieja. Elżbieta po powrocie podziękowała mi za czujność. Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby nie został złapany. Może przyszłej królowej groziłoby jakieś duże niebezpieczeństwo. Resztę dnia pomagałam w przygotowaniach. 02.06.1953, Londyn Razem z Elżbietą, pięknie ubrane, weszłyśmy do karety, która miała zawieść nas do Opactwa Westminsterskiego. Po drodze rozmawiałam z następczynią tronu. Byłam ciekawa, jak się czuje przed tak wielkim wydarzeniem? Czy nie boi się wziąć na siebie odpowiedzialności za całe państwo, które przecież było ogromne? Dotarłyśmy do Opactwa Westminsterskiego. Usiadłam tak, by wszystko widzieć, natomiast Elżbieta skierowała się w stronę Tronu Edwarda Wyznawcy, znajdował się tam kamień koronacyjny. Uroczystość rozpoczęła się. Arcybiskup Canterbury wygłosił mowę, po czym lordowie wykrzyknęli - „Good save Queen Elizabeth”. Następnie Elżbieta złożyła przysięgę oraz podpisała pergamin. Później zasiadła na tronie, wtedy ten sam arcybiskup namaścił olejkiem jej dłonie, pierś i czoło. Po czym dano jej insygnia oraz odziana została w purpurowy płaszcz. Pod koniec arcybiskup nałożył (już) królowej koronę Św. Edwarda. Cała ceremonia zakończyła się oddaniem hołdu nowej Królowej i odśpiewaniem pieśni (której słów niestety nie znam). Wszyscy spotkaliśmy się na uroczystym obiedzie. Lordowie, władcy innych państw, rodzina i ja gratulowaliśmy Elżbiecie II oraz składaliśmy życzenia. Musiałam jednak zadać Jej Wysokości dręczące mnie pytanie. - Czy Wasza Królewska Mość jest szczęśliwa i gotowa na wielką odpowiedzialność związaną z byciem władcą tak ogromnego kraju? – zapytałam. -Jestem bardzo szczęśliwa i radosna, że tylu ludzi zaakceptowało mnie, jako nowego monarchę, będę starała się sumiennie wykonywać swoje obowiązki oraz pomagać poddanym. Odpowiedzialność z tym związana jest duża, ale mam nadzieję, że ją udźwignę – odrzekła z powagą. Po zakończonej uczcie, zmęczona poszłam do swojej sypialni i zasnęłam. Gdy tylko się obudziłam, znów znalazłam się w swoim domu - w Polsce. Nie wiem, czy wszystko to wydarzyło się naprawdę, czy tylko przyśnił mi się ciekawy sen. Czasem brakuje mi atmosfery panującej w Londynie. Chętnie odwiedzę to miasto, choć wiem, że nigdy nie spotkam tam młodziutkiej, pełnej zapału Królowej Elżbiety II. Teraz kiedy widzę Elżbietę II w mediach bądź czytam o niej w Internecie, wzbudza ona mój podziw, panuje przecież już 64 lata. Wszyscy Anglicy uwielbiają ją jako królową. Myślę, że spełniły się jej marzenia i dobrze wypełnia swoje obowiązki.

Kartka z pamiętnika Jakuba Sz.

Miałem możliwość podróży w czasie, więc wybrałem to aby zobaczyć otwarcie stadionu Wembley 28.04.1923 r. Zobaczyłem tam Króla Jerzego V, który uczestniczył w otwarciu tego obiektu. Spytałem Go co myśli o tym, że zostało otworzone boisko dla biedniejszej części kraju. On odpowiedział ,,Cieszę z tego, że moi poddani będą mieli zapwnioną rozrywkę''.

Kartka z pamiętnika Małgorzaty P.

"DZIWNA DEFILADA ZWYCIĘZCÓW" Jako 10 letnia dziewczyna wraz z rodzicami wyjechałam do Anglii, do Londynu. Mój tata był dziennikarzem, a mama pielęgniarką. Po paru miesiącach wybuchła II wojna światowa. Od rodziców dowiedziałam się, że Niemcy zaatakowały Polskę. Po paru miesiącach Niemcy zaczęli zrzucać bomby również na Londyn. Musieliśmy się chować do podziemnych schronów. Po paru latach wojna się skończyła. Wszyscy cieszyli się i wiwatowali. Z tej okazji 8 czerwca 1946 roku w Londynie odbyła się defilada zwycięzców. W paradzie maszerowało wielu żołnierzy z różnych krajów m.in. z Ameryki, Francji Czech, Belgii, a nawet z Meksyku. Przyglądając się temu nie zauważyłam tam polskich żołnierzy, którzy jak wiedziałam walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej. Bardzo mnie to zdziwiło więc zapytałam się taty, ale on nie znał odpowiedzi. Po defiladzie odbyła się konferencja prasowa, w której udział wzięły głowy państw-zwycięzców. Mój tata z tego powodu, że był dziennikarzem uczestniczył w tej konferencji, a ja poszłam z nim. Można było zadawać różne pytania. Zapytałam tatę czy również ja mogę zadać pytanie. Tata zgodził się. Więc zapytałam Króla Jerzego VI - jako gospodarza, dlaczego na paradzie nie było polskich żołnierzy. Wówczas na sali zapadła długa cisza, wszyscy zaczerwienili się, lecz ja nie uzyskałam odpowiedzi. Potem zdecydowano zakończyć konferencję. W drodze do domu rozmyślałam dlaczego nie uzyskałam odpowiedzi na moje pytanie. Tata powiedział, że później o tym porozmawiamy, ale ja byłam tak ciekawa, że od następnego dnia zaczęłam przeglądać różne gazety. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, że wprawdzie byli zaproszeni polscy piloci walczący w bitwie o Anglię, jednakże odmówili udziału w defiladzie na znak solidarności z innymi polskimi żołnierzami, których nie zaproszono na paradę. Dlaczego zaprosili tylko polskich pilotów bez innych żołnierzy? Na to pytanie już chyba nigdy nie znajdę odpowiedzi.

Kartka z pamiętnika Pawła K.

W poszukiwaniu odpowiedzi…

Wspiąłem się i usiadłem w czymś na kształt kotła. Był to zwykły szkolny wehikuł czasu jakich wiele można było spotkać właśnie w szkołach i na uczelniach na terenie całego kraju. Była to niewątpliwie ciekawa alternatywa na naukę historii, szkoda tylko, że można ją było przeżywać jedynie w samotności. No i nigdy do końca nie można było być pewnym gdzie się trafi…

Kontrolki zapaliły się, poczułem lekkie szarpnięcie i już płynąłem po linii czasu…Upłynęły może 2, może 3 minuty i już mogłem gramolić się w kierunku wyjścia. Dla pewności sprawdziłem datę – wrzesień 1936 – zatem wszystko się zgadzało.

Najpierw ujrzałem okazałe budynki Uniwersytetu Cambridge. Zgodnie z wytycznymi udałem się do katedry matematyki, gdzie pochylony nad swoimi notatkami siedział nie kto inny, tylko sam Alan Turing – ojciec informatyki. Cicho podszedłem bliżej – zerkając na tytuł artykułu: „O liczbach obliczalnych…”.

- Dzień dobry – powiedziałem cicho, czując trochę wstyd a trochę zakłopotanie, że przerywam mu pracę. Jednak Turing nawet nie drgnął.

- Może nie usłyszał? – pomyślałem. Stałem jeszcze przez chwilę zastanawiając się co zrobić…W końcu postanowiłem spróbować jeszcze raz…

- DZIEŃ DOBRY! Chciałbym pana o coś zapytać…

Turing niespiesznie podniósł głowę znad książek.

- Czy jest pan moim studentem? – zapytał od niechcenia.

- Nie, nie jestem studentem…ale mam pytanie, na które tylko pan może mi odpowiedzieć…- wyrzuciłem z siebie pospiesznie. Przez chwilę myślałem, że Turing wyrzuci mnie za drzwi, ale ten spojrzał tylko z zaciekawieniem i wskazując pobliskie krzesło powiedział:

- W takim razie słucham.

Musiałem wyciągnąć kartkę, żeby nic nie pomylić ani nie pokręcić…Zrobiłem dwa głębokie wdechy i wyrecytowałem:

- Napisał pan, że możemy teraz zrobić maszynę, która wykona pracę komputera. Nie rozumiem jaki komputer miał pan na myśli? Przecież to bez sensu!

Oczy Turinga wyraźnie się rozweseliły.

- Komputer, młody człowieku – zaczął powoli – to nic innego jak osoba, na ogół kobieta, która potrafi liczyć…A ty myślałeś, że kto? Królowa angielska?? – dodał z przekąsem.

- Ahaaaa – wydusiłem z siebie – bo u nas komputer…- szybko ugryzłem się w język. I zasada podróży w czasie mówiła, że nie wolno rozmawiać o przyszłości z napotkanymi osobami.

- Już nic, właściwie nie wiem co sobie myślałem…dziękuję – wyjąkałem jeszcze i widząc podejrzliwą minę Turinga szybko opuściłem jego gabinet.

Wsiadłem do swojego „kotła” i z ulgą zaordynowałem: do domu! Do roku 2016.

Kartka z pamiętnika Mai K.

 02.06.1953 Drogi pamiętniku! Marzyłam o tej podróży od bardzo dawna, więc kiedy dzisiaj dotarłam do Londynu byłam w siódmym niebie.Podekscytowana ruszyłam w kierunku Tower Bridge by z wysokości 44 m spojrzeć na Tamizę.Kolejnym punktem mojej wycieczki był pałac Buckingham.Bardzo się zdziwiłam gdy spostrzegłam tłumy ludzi wokół Pałacu.Gdy podeszłam bliżej zauważyłam piękną, złotą karocę a w niej Elżbietę, następczynię brytyjskiego tronu.Pobiegłam za złotą karocą i po paru chwilach znalazłam się w Opactwie Westminsterskim.Tysiące osób czekały na przyjazd Elżbiety.Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście.To właśnie dzisiaj 2 czerwca 1953 r. w dzień mojego przyjazdu do Londynu, odbyła się uroczystość koronowania Elżbiety na królową Anglii.Uczestniczyłam w tej pięknej uroczystości.Na własne oczy widziałam moment składania przysięgi na Biblię przez Elżbietę II, moment sakry czyli namaszczenia świętymi olejkami przez Arcybiskupa, ale najbardziej wzruszył mnie moment nakładania na głowę Elżbiety korony Św.Edwarda.Królowa Elżbieta wyglądała bardzo dostojnie, a ja odważyłam się do niej podejść i zapytać czy spodziewała się, że w tak młodym wieku zostanie Królową? Po chwili zastanowienia Królowa odpowiedziała'' Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, ale nie myślałam , że tak wcześnie.Mimo wszystko zobowiązuje się reprezentować Wielką Brytanię z godnością i traktować moich poddanych z szacunkiem. Po tych słowach Królowa Elżbieta opuściła Opactwo Westminsterskie, a ja udałam się do Green Parku by po tych wszystkich przeżyciach odetchnąć świeżym powietrzem.Dzisiejsze spotkanie z Królową Elżbietą było fascynującą przygodą , która pozostanie na zawsze w mojej pamięci

Kartka z pamiętnika Bartka Sz.

Mamy dziś dzień 11.12.1936.

Razem z 10 letnią Elką (ja jestem starszy o rok) wybraliśmy się na wycieczkę po ogrodach zamkowych w pałacu Royal Lodge. Po chwili zauważyliśmy piękną wiewiórkę, do której chcieliśmy się zbliżyć, aby dokładnie się jej przyjrzeć. Niestety nasz szybki bieg spłoszył „Rudą Kitkę” – bo tak nazwaliśmy nasze napotkane zwierzątko. Natomiast nasze ubrania były całe brudne i przemoczone z powodu angielskiej pogody. Ja się tym nie przejmowałem, ale Ela była bardzo zła, że nie wygląda odpowiednio. Kiedy wracaliśmy z wycieczki zapytałem się jej w co najbardziej lubi się bawić. Ona odpowiedziała że lubi jeździć na koniu i skakać na skakance. Wtedy Ela zaproponowała mi, że pokarze mi swoją ulubioną klacz i spróbujemy na niej pojeździć. Oczywiście z wielką radością się zgodziłem. Dotarliśmy do stajni, gdzie pokazała mi swoją klacz. Pan stajenny założył nam siodło i uzdę i pozwolił nam zasiąść i trochę pojeździć. Było to niesamowite przeżycie dla mnie, gdyż pierwszy raz w życie siedziałem na koniu. Elka super jeździła, było widać, że robi to nie od dziś i że bardzo to lubi. Kiedy wróciliśmy do stajni zauważyłem, że do jazdy na innym koniu przygotowuje się inny Pan. Elka szybko powiedziała mi, że to Jej Tata Albert, ale wypada się zwracać do Niego Wasza Wysokość Jerzy. Elka przedstawiła mnie: „Tato, to jest mój najlepszy kolega Bartek”. „Dzień dobry Panie Jerzy, przepraszam Wasza Wysokość” – powiedziałem na przywitanie. Tata Elki uśmiechnął się … Tata Elki, Jerzy VI zwrócił się do Elki i powiedział Jej, że Jej Stryj zrezygnował dziś z pełnienia funkcji króla i że on go zastąpi, a Elka będzie następczynią tronu po nim. Elka przyjęła to do wiadomości. Przysłuchiwałem się ich rozmowie i czułem, że jestem świadkiem czegoś wielkiego. Nagle „wyskoczyłem”: „Panie Jerzy, (ups) Wasza Wysokość Jerzy – co to oznacza dla Elki? Czy już nie będziemy się mogli przyjaźnić?” Ależ oczywiście, że będziecie mogli, bardzo się cieszę, że moja córka ma takiego kompana jak Ty. Bardzo ucieszyły mnie te słowa Taty Elki. Pożegnałem się i razem z Elką pobiegłem do Jej młodszej siostry Małgośki. Jak tylko Małgośka dowiedziała się od Elki o nowinie Ojca, powiedziała: „Biedactwo”. Piszę ten pamiętnik leżąc teraz w łóżku i zastanawiam się co to może oznaczać …

Kartka z pamiętnika Adriana K.

Drogi pamiętniku...

   2200 roku 23 maja odbyłem podróż w czasie do dnia 1 czerwca 1953, żeby zobaczyć koronacje Elżbiety II.

   Moja podróż przebiegła zdumiewająco szybko, zajęło mi to tylko 4 minuty. Znalazłem się w Londynie, a dokładniej przy Big Benie. Całe otoczenie bardzo się zmieniło przez to ponad 200 lat. Nie przypuszczałem, że różnica będzie aż tak wielka.

   Gdy zapoznałem się z otoczeniem zacząłem rozmyślać jak się dostać na jej koronacje, a wtedy zobaczyłem plakat, na którym widniał napis (po przetłumaczeniu) „Konkurs na spotkanie się z przyszłą królową Elżbietą II”. Polegał on na tym, żeby pokazać co robimy w wolnym czasie. Postanowiłem wziąć udział i przedstawić jak tańczę. Konkurs rozpoczynał się o 19:00, a była 17:21, więc musiałem się pospieszyć. Po zapisaniu się do udziału, postanowiłem troszkę poćwiczyć (została mi godzina). Strasznie się zdziwiłem, że liczba uczestników była tak mała. Nadszedł czas mojego występu. Konkurencja nie była taka dobra, na jaką liczyłem. Po zliczeniu punktów przez jury jednogłośnie stwierdzili, że ja wygrałem. Tak bardzo się cieszyłem!

   Po otrzymaniu biletu na koronacje Elzbiety II przez całą noc nie potrafiłem zasnąć (wynająłem pokój w hotelu). Rano około godziny 9:30 wyruszyłem ze swojego pokoju do Opactwa Westminsterskiego. Po pokazaniu biletu straży zostałem wpuszczony do środka. Usiadłem z tyłu, ponieważ tylko tam zostało miejsce. Strasznie mało słyszałem, jak i widziałem.

   Po zakończeniu ceremonii nadszedł moment, którym najbardziej się stresowałem – spotkaniem z Elżbietą II. Podeszła do mnie ochrona i wzięła mnie do pokoju, w którym była królowa. Rozmawiając z nią strasznie się jąkałem, nie potrafiłem wypowiedzieć zdania, które miałoby sens. Zapytałem jej o to czy myśli, że będzie najdłużej panującym monarchą UK. Jej odpowiedź brzmiała: „Mam nadzieje, że tak”. Rozmawiałem z nią jeszcze o innych sprawach, które mnie nurtowały.

   Po zakończeniu rozmowy od razu wróciłem do moich czasów… Uważam Elzbiete II za mądrą i przesympatyczną osobę, z którą można rozmawiać na każde tematy. Chciałbym przeżyć ten dzień jeszcze raz…

Kartka z pamiętnika Sebastiana T.

29 maja 2016r.

Wczoraj pojechaliśmy w odwiedziny do mojego dziadka. Trochę mi się nudziło, więc wyszedłem na dwór i zobaczyłem, że drzwi garażu są otwarte. Wszedłem do środka. Za zakurzonym autem dziadka, którym już od dawna nie jeździł, odkryłem jakieś dziwne metalowe pudło z małymi drzwiami. Wszedłem do środka i zobaczyłem jakiś dziwny komputer. Zaciekawiło mnie to i zacząłem bawić się klawiaturą. Nagle na ekranie pojawił się napis: „12 września 1940 – Londyn”. Drzwi się zatrzasnęły, usłyszałem głośny szum i pudło zaczęło się trząść. Przestraszyłem się, ale po chwili wszystko ucichło.

Wyszedłem na zewnątrz i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Byłem w jakiśm dziwnym miejscu. Budynki były zniszczone, niektóre się jeszcze paliły, wszędzie leżało pełno gruzu. Ludzie biegali i wynosili z budynków różne rzeczy. Bałem się, bo nie wiedziałem, co mam teraz robić.

Po chwili zatrzymał się koło mnie chłopak, trochę dziwnie ubrany i zapytał po angielsku, czy się zgubiłem. Kiwnąłem głową, że tak i uświadomiłem sobie, że przeniosłem się w czasie i to miejsce to Londyn w czasie wojny. „To chyba Bitwa o Anglię” pomyślałem. Uczyliśmy się o tym niedawno na historii. Myślałem tylko o tym, żeby znowu wejść do pudła i wrócić do domu, ale chłopak pociągnął mnie za rękaw. „Jestem Harry” – powiedział. „Chodź pomożesz nam, a potem spróbujemy znaleźć twoich rodziców.” Podbiegliśmy do grupy ludzi, którzy odrzucali gruzy przed wejściem do jednego z budynków. Dom ten zaczynał się już palić, a ze środka dochodziły jakieś odgłosy. Cegły i kamienie były ciężkie, ale po jakiejś godzinie udało nam się odgruzowć wejście i uwięziona tam rodzina mogła wyjść na zewnątrz. Śmialiśmy się z radości i wiwatowaliśmy. Już dawno się tak nie cieszyłem.

Chciałem już wracać, ale nagle syreny zaczęły wyć i słychać było szum silników samolotów. „Szybko do metra. To niemieckie bombowce”” zawołał Harry. „Po co do metra? Nie chcę nigdzie jechać” odpowiedziałem, ale kazał mi biec za nim. Zeszliśmy na dół. Było tam mnóstwo ludzi, którzy siedzieli przy ścianach, niektórzy spali na podłodze pod kocami. Usiedliśmy też. Byłem strasznie głodny, na szczęście ktoś podał nam kubek wody i kawałek chleba. Nagle zrobiło się zamieszanie, ludzie zaczęli klaskać. Nie wiedziałem, co się dzieje. Po chwili zobaczyłem mężczyznę, którego skądś znałem. „Kto to jest?” zapytałem Harrego. Popatrzył na mnie dziwnie. „Przecież to nasz premier, Pan Winston Churchill” odpowiedział. Rzeczywiście wyglądał jak na zdjęciach z książki od historii. Był może trochę chudszy. Pan Churchill podchodził do ludzi w metrze, rozmawił z nimi i pocieszał ich. Podszedł też do nas i zapytał, czy wszystko w porządku?. Odpowiedzieliśmy, że tak a ja zapytałem „Kiedy zamierza Pan przekonać Stany Zjednoczone, żeby przystąpiły do wojny?” Winston Churchill popatrzył na mnie i powiedzał „Mam nadzieję, że już niedługo. Jesteśmy w kontakcie z prezydentem Roosveltem. Dobrze, że interesujesz się polityką.” Potem poszedł dalej.

Kiedy nalot się skończył mogliśmy wyjść z metra. Poprosiłem Harrego, żeby pokazał mi, jak dojść do miejsca, w którym go spotkałem. Metalowe pudło na szczęscie tam stało i nie wyglądało na uszkodzone. Wszedłem do środka i wpisałem na klawiaturze „Katowice. 28.05.2016”. Po kilku minutach znów znalazłem się w garażu. Przed drzwiami spotkałem dziadka, który właśnie mnie szukał. „Dlaczego jesteś taki brudny? Chyba nie bawiłeś się w tej starej skrzyni? – zapytał, a ja spuściłem głowę, bo nie chciałem kłamać. Potem powiedział, że dobrze, że nic mi się nie stało i mam się szybko iść umyć. Kiedy odchodziłem, zobaczyłem, że zamyka drzwi garażu na klucz.

Kartka z pamiętnika Macieja M.

   9 kwietnia 1912r. Port Southampton


           Dzisiaj miałem okazję spotkać się z kapitanem statku Titanic- Edwardem Johnem Smithem.
Titanic to ogromny liniowiec, który jutro wypłynie w swój pierwszy rejs w kierunku Nowego Yorku. Ma 4 kominy, ale dzisiaj pewną tajemnicę wyjawił mi kapitan, że jeden z nich jest atrapą. Kapitan oprowadził mnie po Titanicu. Zobaczyłem maszynownię, kajuty I,II i III klasy, Salę Balową. Spacerowaliśmy po pokładzie i mogłem zadać kapitanowi wiele pytań. Zainteresowały mnie np. szalupy ratunkowe. Zapytałem kapitana czy w czasie wypadku uratują wszystkich pasażerów. Kapitan odpowiedział, że to statek niezatapialny. Zainteresowałem się też dlaczego na jego mundurze jest napis White Star Line. Odpowiedział mi, że dla tej firmy pracuje już 26 lat  i rejs Titanikiem będzie jego ostatnim przed emeryturą. Na koniec zwiedzania statku kapitan zabrał mnie w pewne miejsce, które skojarzyło mi się w jeżdżącą klatką. Okazało się, że to winda. Na Titanicu są takie cztery. Kapitan przekonał mnie, żebym wsiadł do środka i razem z nim dostał się na niższy pokład i znowu na wyższy. Trochę się bałem, ale w końcu kapitan  to doświadczony człowiek i nic mi się przy nim nie stanie. Dostałem też od kapitana prezent- bilet na Titanica do III klasy, ale oddałem go koledze, bo bardzo chciał nim popłynąć. Na pewno po powrocie opowie mi jak było. Już nie mogę się doczekać.

bottom of page