top of page

Kartka z pamiętnika Pauliny P.

Drogi Pamiętniku!

Mam na imię Paulina. Jestem zwyczajną dziewczyną. Chodzę do szkoły, kłócę się z mamą, lubię słodycze, kino, taniec i pływanie. Moje życie jest takie zwyczajne! Choć od zawsze marzyłam o przygodach i podróżach!

 

Pewnego razu, gdy mama miała nocny dyżur a dziadkowie wyjechali na działkę musiałam spędzić noc sama w domu. Jak na złość rozpętała się burza! Zrobiło się ciemno, zacinał deszcz, głośno grzmiało. Do tego co chwila niebo rozświetlały błyskawice.Bardzo się bałam. Schowałam się w łóżku pod kołdrą i zamknęłam oczy. Starałam się o samych wesołych rzeczach byle tylko przetrwać do rana.

 

I wtedy ją zobaczyłam! Taką zwyczajną starszą panią w dziwnych okularach i kapeluszu. Przedstawiła się jako wróżka Klara. Powiedziała, że zna mnie od dziecka i wie o czym marzę. Okazało się, że była przyjaciółką mojej pra pra pra pra pra babci. I przyszła, aby spełnić moje marzenie o podróżach.

 

Podróż Pierwsza -

Wielka Brytania, okolice Plymouth, angielskie wybrzeże, 1 lipca 1588 roku.

 

Gdy otwarłam oczy okazało się, że jestem na plaży. Wszystko wokół było szarawo błękitne. Szumiało morze. Powietrze było niezwykle świeże i pachnące bryzą. Rozejrzałam się - wokół było pusto. Wstałam i postanowiłam pójść przed siebie. Doszłam do jakiejś osady gdzie zobaczyłam ludzi. Ależ dziwnie wyglądali! Jednak byli uśmiechnięci i czymś niezwykle podekscytowani! Szłam przed siebie i nie mogłam się nadziwić temu co widzę. Kobiety i dziewczynki ubrane były w długie do kostek spódnice i jakieś idiotyczne czepki wiązane pod brodą. Ponieważ byłam w spodniach i bluzie - postanowiłam udawać chłopca. Na szczęście miałam przy sobie czapkę i mogłam schować pod nią długie włosy.

 

Doszłam do miejsca przypominającego mały ryneczek. Stało tam kilku mężczyzn i zawzięcie dyskutowali. Zaczęłam im się przysłuchiwać. Mówili dość dziwnie, ale kiedy oswoiłam się z językiem zaczęłam co-nieco rozumieć. Rozmawiali o Hiszpanach. Mówili, że mają po siedem palców u dłoni, że są straszliwie brzydcy, że zjadają niemowlęta gotując na nich zupę. Zamiast stóp mają kopytka i biegają tak szybko, że nie da się przed nimi uciec.

 

Nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać. Śmiałam się trzymając za brzuch, ze schyloną w dół głową więc spadła mi czapka. No i rozsypały się włosy. Tłum przycichł, mężczyźni spojrzeli w moim kierunku wrogo. A co to za dziwadło?- usłyszałam. Ubrane to-to jak chłopak, a buzia jak u dziewczyny! Łapcie to-to! Może to jaki szpieg!

 

Przestałam się śmiać w jednej chwili. Sytuacja zaczęła wyglądać groźnie. Pomyślałam, że trzeba uciekać. Wtem poczułam jak ktoś z tyłu chwyta mnie za kaptur bluzy i podnosi do góry. Trzymał mnie w powietrzu brzydki, rudawy mężczyzna z wielkim brzuchem i paskudnym sino-czerwonym nosem. Trzeba szpiega zaprowadzić do Admirała - powiedział. Reszta zgodziła się z nim ochoczo.

 

Związali mi ręce i zaczęli wlec przed oblicze jakiegoś ważnego dla nich człowieka.. Ciągnęli mnie najpierw przez całą osadę. Po drodze dołączali do nas gapie, dzieci i kobiety. Tłum był coraz większy. Wykrzykiwali coraz głośniej. Nagle skręciliśmy w kierunku morza i znaleźliśmy się na przepięknej polance, z której roztaczał się cudowny widok na morze. W tle majaczyły okręty. Było ich mnóstwo. Patrzyłam na ten widok zauroczona. Zorientowałam się, że jesteśmy w okolicy dzisiejszego Plymouth Hoe. Na tej uroczej polance stało kilku dżentelmenów. Byli eleganccy, czyści i rozmawiali nieci innym językiem niż tłum. Grali w kręgle.

 

Rozentuzjazmowany tłum krzyczał - Admirale - zbliżają się Hiszpanie! A my przyprowadziliśmy szpiega! Wtedy zorientowałam się, że ów Admirał to nikt inny tylko sir Francis Drake! Zabrakło mi tchu z wrażenia. Admirał spojrzał na mnie obojętnie i zapytał z typową angielską flegmą - "co masz do powiedzenia młody człowieku?" Wiedziałam, że to moja jedyna szansa! Inaczej zrobią mi krzywdę! Postanowiłam powiedzieć prawdę. Tylko ubrać ją w odpowiednie słowa. Powiedziałam więc, że jestem młodą kobietą. Że przybyłam z dalekiego kraju ponieważ zwiedzam świat. Że w moim kraju kobiety ubierają się jak chcą, nawet w spodnie, stąd mój dziwaczny strój. Że u nas kobiety uczą się i pracują zupełnie jak mężczyźni. Decydują o sobie same a za mąż wychodzą wyłącznie z miłości.. Dżentelmeni spojrzeli na mnie tym razem z zaciekawieniem. Uznałam, że to dobry sygnał.

 

Szanowny Panie - powiedziałam do Admirała - tak wielki dowódca jak Ty nie musi obawiać się 13-letniego szpiega. W dodatku kobiety! Za chwilę rozpocznie się bitwa, w której odniesiesz zwycięstwo i pokonasz hiszpańską niezwyciężoną Armadę. Przejdziesz do historii. Od tej chwili flota brytyjska na długie lata stanie się największą potęgą świata. A tutaj niedaleko stanie Twój pomnik! Francis Drake spojrzał na mnie z uznaniem. Jak Ci na imię młoda damo?- zapytał. Jestem Paulina. A jak nazywa się kraj z którego pochodzisz? Pochodzę z Polski. Hm, nie słyszałem. Panowie - proszę natychmiast rozwiązać młodą damę. I przeprosić!

 

Udało się - pomyślałam. Jestem wolna!

 

Szanowna Pani - zapytał sir Francis Drake - czy zechcesz zagrać z nami w kręgle? Owszem - odrzekłam. Z wielką przyjemnością. Zostałam przedstawiona pozostałym dżentelmenom i przyłączyłam się do gry. Rozpoczęliśmy pogawędkę. Szanowny Panie - zapytałam - czy nie odczuwasz lęku przed tak ważną bitwą? Nie - ponieważ będę walczył za ojczyznę i ukochaną, miłościwie nam panującą królową Elżbietę I. Czy znasz królową? - zapytałam nieśmiało. Jaka Ona jest? Królowa jest wspaniała! Wyjątkowa. Piękna i mądra. Nie dalej jak wczoraj przyjechała do obozu żołnierzy stacjonujących w okolicy Tilbury. Wygłosiła płomienną mowę zagrzewając wszystkich do walki. Wyglądała jak anioł! W tym hełmie ozdobionym piórami i białej aksamitnej szacie! Żołnierze uwielbiają królową.

 

W tym momencie rzuciłam kulę i strąciłam wszystkie kręgle. Wygrałam.

 

Panowie - powiedział sir Drake - gra skończona. Czas ruszać do walki! Pani Paulino dziękuję za miłą pogawędkę. Niech Pani rusza dalej przed siebie i zwiedza świat! I proszę nas jeszcze kiedyś odwiedzić. Panowie - do boju!

 

Nagle usłyszałam dzwonek. Rozejrzałam się wokół .Znowu byłam w swoim pokoju, za oknem świeciło słońce. Po burzy nie było nawet śladu. A mama zapomniała kluczy i dzwoniła do drzwi. Tak skończyła się moja pierwsza podróż, którą odbyłam dzięki wróżce Klarze.

Mam w planach następne.........

16th century stories

Kartka z pamiętnika Ewy G.

Pewnego dnia siedziałam sobie na krześle i robiłam coś na komputerze. Nagle wyskoczyła mi reklama jakiegoś urządzenia. Chciałam to usunąć, lecz nie trafiłam w okienko usuwania które miało mnie przenieść na stronę tego produktu, ale stało się inaczej. Znalazłam się w jakimś mieście z siatką hot-dogów w ręce. Wszyscy mówili po angielsku. Podeszłam do kobiety w sukni stojącej parę metrów ode mnie się zapytałam jaki jest rok i gdzie jestem, a ona mi odpowiedziała: 
-1585, Anglia
Odeszłam bez odpowiedzi i spanikowana pobiegłam usiąść na najbliższą ławkę. Przynajmniej nie byłam głodna. Nagle zauważyłam stojącą Królową Elżbietę I, podeszłam więc do niej i spytałam się czy mi pomoże. Opowiedziałam jej wszystko, a ona na to:
- A cóż to są te hot-dogi? Czyżby zabite psy?!
- Nie , to jest takie jedzenie, chciałaby królowa spróbować? 
- Nie, dziękuję
Elżbieta jednak skusiła się potem na jednego i stwierdziła że to jest tak pyszne, że mogłaby przekupić tym Hiszpanię, żeby zaprzestać wojny. Zrobiła jak chciała, ale Hiszpania się nie zgodziła. Królowa zrezygnowana zamierzała wrócić do swojego zamku i nagle spadł jej z ucha kolczyk. Chciałam jej go oddać, ale kiedy go dotknęłam znalazłam się z powrotem w domu. Niestety już bez hot-dogów.

Kartka z pamiętnika Kingi S.

Katowice, 26 maja 2016 r.

 

Dzisiejszy dzień był naprawdę niesamowity, szalony i pewnie nigdy go nie zapomnę. Dzięki temu, że tata pracuje w Instytucie Badań nad Podróżami w Czasie miałam możliwość pierwszy raz skorzystać z nowej machiny czasu Time Machine Secret 5.

Odkąd podróżowanie w czasie stało się bardzo popularne i dosyć powszechne, nieustannie o tym myślałam. I oto dzisiaj  TO marzenie mogło się spełnić!

Na cel podróży wybrałam czasy elżbietańskie, panowanie królowej Elżbiety I w Wielkiej Brytanii. Z samego ranka udałam się do instytutu taty i po otrzymaniu specjalnych strojów z tej epoki zostałam wysłana wraz z moim " neuronowym opiekunem" do Londynu w  roku 1559, a dokładnie w dniu 15 stycznia.
"Podróż" w czasie trwała bardzo krótko, niczym mgnienie oka. Cały czas powtarzałam sobie I zasadę podróży w czasie, żeby w żaden sposób nie ingerować w historię wydarzeń. Kiedy przybyliśmy na miejsce okazało się, że za kilka chwil rozpocznie się koronacja królowej Elżbiety I, a ja właśnie zostałam damą jej dworu.  Byłam jedną z druhen niosących tren młodej królowej. Ceremonia koronacyjna była niezapomnianym przeżyciem, wszyscy byli tacy wspaniali i dostojni.
Po uroczystości rozeszliśmy się do komnat. Wszystko w zamku było tam dla mnie nowe i niezwykłe. Najbardziej podobało mi się w komnatach królowej, były urządzone z przepychem, ale też ze znajomością sztuki, emanowały klasą i smakiem młodej władczyni.

Pamiętałam z historii, że dla Elżbiety koronacja to był bardzo trudny dzień, po ceremonii została w komnatach zupełnie sama. Postanowiłam wykorzystać to, że otrzymałam pokój obok królowej. Zajrzałam do niej i zobaczyłam, że jest smutna i zamyślona, a przecież to był jej najważniejszy dzień w życiu. Siedząc tak na łożu, wyglądała na osobę gotową do zwierzeń. Pamiętam, że zawsze chciałam zapytać ją, dlaczego nigdy nie wyszła za mąż. Nie wiedziałam jednak jak to zrobić żeby jej nie urazić.

Nie musiałam jednak nic mówić, Elżbieta sama zaczęła swoją historię. Opowiedziała mi o trudnym dzieciństwie oraz jak bardzo przeżyła tragiczną śmierć swojej matki. Właśnie wtedy to postanowiła, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Powiedziała do mnie "Zapamiętaj dziecko moje słowa,  każdy mężczyzna będzie chciał cię wykorzystać do swoich własnych celów. Jeśli chcesz być silna i niezależna - musisz być sama". Pewnie właśnie w trakcie tej rozmowy ze mną podjęła decyzję, że weźmie ślub z królestwem Anglii.

Późnym popołudniem mój "opiekun" wysyłał mi impulsy, więc wiedziałam, że niedługo musimy wracać.Ze swojego pokoju dałam mu sygnał , że jestem gotowa do powrotu. Po kilku chwilach byłam już z powrotem w instytucie taty.

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć, tak bardzo byłam jeszcze podekscytowana moją podróżą w czasie oraz prywatną rozmową z królową Anglii, Elżbietą I.

Kartka z pamiętnika Matyldy M.

Kochany pamiętniku…

                                                                                   

Tydzień temu stało się coś bardzo dziwnego. A mianowicie: cofnęłam się w czasie. Wiem, to dziwnie brzmi ale to prawda. Zaczęło się od tego, że poleciałam do mojej kuzynki Iwony, do Londynu. Obie jeździmy konno i wybrałyśmy się w teren. Postanowiłyśmy się ścigać. Nasze konie, Harcerzyk i Gaja galopowały równym tempem gdy nagle znikąd pojawiła się mgła. Nie zdążyłyśmy zawrócić
i wjechałyśmy w nią. Nagle leżałam na ziemi trzymając spłoszonego Harcerzyka. Iwona też spadła ale Gaja odbiegła kawałek dalej
i straciłyśmy ją z pola widzenia. Było jasno, a wokół był las choć jeszcze przed chwilą galopowałyśmy po polanie. Iwona zerwała się
i pobiegła w ślad za Gają nawołując ją cały czas. Wsiadłam szybko na Harcerzyka i powoli pojechałam za Iwoną, mając kontrolę nad koniem w razie gdyby się spłoszył. Po chwili usłyszałam galop i uradowana pomyślałam jak to dobrze, że Iwona znalazła Gaję tak szybko. Jednak zza drzew wyjechała Iwona, a za nią jacyś ludzie w zbrojach. Byłam zdezorientowana.

- Sir, cóż to za dziewki? - zapytał najprawdopodobniej jeden
z żołnierzy. Szczęście, że go zrozumiałam! - I dlaczego mają nieodpowiedni dla dam strój?

Hmmm… chyba bardziej powinni się martwić tym skąd się tu wzięłyśmy, a nie jak jest jesteśmy ubrane,  pomyślałam...

- Ja nie wiem skąd się tu wzięłyśmy, przysięgam! - Iwona była coraz bardziej nerwowa, podobnie jak ja.

- Milcz! - krzyknął dowódca - Należy je zabrać do Jej Królewskiej Mości, ona zadecyduje co z nimi zrobić.

Jechaliśmy przez las, a potem miasto, które nazywali Londynem mimo, że stolicy Anglii w jakiej byłam jeszcze rano nie przypominał. Dojechaliśmy do wielkiego zamku, który miałam jutro zwiedzać. Najwidoczniej zrobię to jeszcze dzisiaj. Zostawiliśmy konie w stajni
i weszliśmy do ogromnego holu. Byłam coraz bardziej zdziwiona.
I chyba już wiedziałam co się stało… Cofnęłyśmy się w czasie!!!
- Macie się ukłonić przed Jej Wysokością i zwracać się do niej
z szacunkiem, jasne!!? Inaczej traficie do lochu - dowódca był nerwowy i zły. Skinęłyśmy głowami i weszłyśmy do sali tronowej. Siedziała tam blada rudowłosa kobieta ubrana w błękitną suknię do ziemi przetykaną złotymi i srebrnymi nićmi, miała mnóstwo biżuterii
i koronę. Była to Jej Wysokość Królowa. Uklęknęłyśmy
i pochyliłyśmy głowy.

- Witajcie, co was do mnie sprowadza? I gdzie są wasze suknie!?.. Królowa była nie mniej zszokowana od nas. W końcu w jej zamku znikąd pojawiły się dwie dziewczyny nie ubrane w sukienki, ale spodnie, mające "dziwne" wyposażenie i nie wiedząc nawet skąd się
u niej wzięły.

- Wasza Wysokość, my jechałyśmy konno przez las i nagle pojawiła się mgła, a my znalazłyśmy się tutaj… - Iwona wszystko mówiła, bo
z pochodzenia była Brytyjką i zna angielski od dziecka. Ja tylko trochę.

- Hmmm... Już zdarzały się takie przypadki, w podobny sposób znaleźli się tutaj Margaret i John, ale powrócili już tam skąd przybyli. Przez pewien czas zostaniecie u mnie jako damy dworu, aby nie wzbudzać sensacji. Chodźcie za mną.

-  Ach, zapomniałam.. pewnie nie wiecie kim jestem. Jestem Królowa Elżbieta I Tudor.

W tym momencie przypomniałam sobie wszystko czego uczyłam się o życiu królowej Elżbiety na lekcjach historii i uświadomiłam sobie, że mam oto niepowtarzalną okazję zadania pytania bezpośrednio Królowej! Postanowiłam wykorzystać sytuację i zapytałam:

- Wasza Wysokość, bycie Królową w moich czasach kojarzy się
z chwałą, bogactwem, łatwym i przyjemnym życiem gdzie wszyscy spełniają zachcianki i oczekiwania władcy…czy tak wygląda
to naprawdę?? Czy jesteś szczęśliwa będąc Królową Anglii??

Królowa zamyśliła się po czym odpowiedziała:

- Moja droga.. bycie Królową Anglii to wielkie szczęście i są oczywiście przywileje z tym związane. Jednak życie władcy nie jest takie proste, łatwe i przyjemne.. Ciąży na nas wielka odpowiedzialność za kraj i poddanych. Ja sama doświadczyłam wiele zła.. Gdy byłam mała mój ojciec ściął na szafocie moją matkę, siostra uwięziła mnie i chciała zabić.. Teraz będąc Królową muszę podejmować trudne decyzje a całe moje życie podporządkowałam Anglii.. Jak widzisz bycie Królową to w większości ciężka praca..

- Hmmm… faktycznie nie jest lekko - speszyłam się.

- Wasza Wysokość a czy możemy się dowiedzieć który mamy rok?

- 25 lipca roku pańskiego 1588

Po tych słowach Królowa wstała i podeszła do wielkich drzwi.
Gdy je otworzyła w środku zobaczyłyśmy damy dworu, a wokół wieszaki z przeróżnymi sukniami.

- Jeśli zatrudniam nowe damy dworu mogę tymi drzwiami przejść
z nimi bezpośrednio z sali tronowej do garderoby, wyjaśniła widząc nasze zaskoczenie i odwróciła się do dwóch dziewcząt trochę starszych od nas..

- Ann, Marie!!! Pomóżcie tym dwóm panienkom w doborze ubioru
i fryzury.

Dziewczyny skłoniły się, a Królowa wyszła z powrotem do sali tronowej.

- Chodźcie zaraz coś wam znajdziemy- odparła Marie.

I zabrały nas w głąb garderoby. Ja dostałam granatowo fioletową sukienkę i czarne buty, a Iwona żółto zieloną i białe buty. Ann zrobiła mi ładne upięcie z moich długich włosów i doczepiła sztuczne loki. Zostałam wypudrowana i miałam mleczną skórę ładnie kontrastującą
z ciemną suknią, Iwona miała podobnie, z tą różnicą, że Marie zasłoniła jej dosyć krótkie włosy peruką. Mnie się podobało, tylko dużo kichałam od pudru.

Na dworze Królowej jako jej dwórki spędziłyśmy niesamowite dwa tygodnie. Przez ten czas byłyśmy świadkami wielu ważnych dla kraju wydarzeń. Wszystkie myśli i działania Królowej skupiały
się wówczas na odparciu wielkiej hiszpańskiej inwazji na Anglię. Elżbieta I była świetnym politykiem i zdawała sobie sprawę,
że przegrana będzie oznaczała nie tylko koniec jej panowania
ale również koniec jej ukochanej Anglii. Dnia 8 sierpnia 1588 roku mogłyśmy wspólnie z Królową obserwować starcie floty angielskiej
z hiszpańską Wielką Armadą. Widowisko było niesamowite. Choć
z lekcji historii pamiętałam jakie będzie rozstrzygnięcie to emocje były ogromne i z niepokojem czekałyśmy na koniec starcia. Bitwa była zacięta a wygraną floty angielskiej przyjęłyśmy z wielką ulgą
i ogromną radością. Królowa jednak wiedziała że to jeszcze nie koniec wojny. Dlatego dziesięć dni później wraz z jej orszakiem udałyśmy się do fortu Tilbury,  gdzie Królowa postanowiła wygłosić mowę
do swoich wojsk. Z zachwytem patrzyłam jak jedzie na białym rumaku odziana w białe szaty, srebrną zbroje i w lśniącym hełmie na głowie ozdobionym pięknymi piórami. Wyglądała wręcz nieziemsko, niemal jak bogini a słowa wypowiedziane wówczas do żołnierzy były płomienne i przeszły do historii jako jej najsłynniejsze przemówienie.

Następnego dnia po przemowie pojechałyśmy do tego samego miejsca w lesie i już w swoich ubraniach ponownie wjechałyśmy we mgłę.
W następnej chwili byłyśmy w naszych czasach i choć smutno nam było rozstawać się z nowymi przyjaciółmi to jednak byłyśmy zadowolone z powrotu do domu. Tego co przeżyłam pewnie nigdy nie zapomnę. Z tej niesamowitej podróży pozostało we mnie przeświadczenie, że Elżbieta I Tudor była bardzo mądrą królową, która swój kraj kochała ponad wszystko i potrafiła twardo go bronić. Przy tym była tez osobą wrażliwą, kochała taniec i tak jak ja pisała wiersze..

Kartka z pamiętnika Zuzanny S.

Z pamietnika damy dworu Królowej Elżbiety I

                                                                   8 sierpnia 1588 Roku Pańskiego

Wtorek

 

                Dzisiejszy poranek w Tilbury zaczął się inaczej niż moje wszytkie poranki na zamku.

Jako dama dworu jak  zwykle pomogłam mojej Królowej sę wykąpać, potem długo rozczesywałam  długie włosy mojej Pani….

Królowa Elzbieta zwróciła się wtedy do mnie:

- Zuzanno!

- Tak  jest moja najjaśniejsza Królowo.

- Dzisiaj mam dla Ciebie zadanie do wykonania. Będziesz mi towarzyszyć w mojej wyprawie do portu…

- Tak jest moja Pani.

- Dzisiaj jest wielki dzień – bo to właśnie dziś nasz kraj i moi bracia dokonają wielkiej rzeczy.

To właśnie dzisiaj Wielka Armada przestanie istnieć, a Ty wraz ze mną będziesz się temu wszystkiemu przyglądać.

- Tak jest moja Pani. Twoje zyczenie jest dla mnie rozkazem.

Po tych słowach przystąpiłam do ubioru Królowej. Jak zwykle założyła dzisiaj piękną i wspaniałą białą, jedwabną suknię, a na to srebrny pancerz wojenny i hełm z białymi piórami.

Królowa kazała również i mi przyodziać strój wojenny. Tak też uczyniłam.

Po założeniu pełnego rynsztunku Królowa dosiadła białego rumaka, a ja za nią podążałam na czarnym koniu.

Po dotarciu na wzgórza w porcie Królowa przemówiła do swoich żołnierzy, zapewniając ich, że dobro Królestwa i wszystkich poddanych jest jej nadrzędnym celem. W płomiennej przemowie zawarła również przyrzeczenie, że jest gotowa aby umrzec tu z nimi na polu walki jeśli tego będzie wymagać sytuacja, i że nie przyjechała tu dla jakieś rozrywki….

Po dodadniu wojownikom wsparcia i otuchy udała się na szczyt wzniesiena, aby tam patrzeć na przebieg walki.

Podążałam Jej krokiem i wtedy ośmieliłam się zadać mojej Królowej pytanie:

- Moja najjaśniejsza Pani, dlaczego jesteśmy tutaj, zamiast bezpiecznie czekać na informacje o przebiegu walk na zamku w Londynie?

Wtedy ona popatrzyła mi w oczy i powiedziała coś, co zapamiętam do końca swojego życia:

„Moja mała, wierna Zuzanno. A czym ja bym była bez tych ludzi, dla kogo miałabym być Królową gdyby nie oni.

Jestem gotowa podążać za moimi wojownikami na koniec świata, aby moja Anglia była i trwała. Jak długo będzie trwała Anglia, tak długo ja będę matką dla Was wszystkich. Już rozumiesz dlaczego jesteśmy tutuaj, a nie urządzamy bale w moich komnatach?”

- Tak jest moja Pani – odpowiedziałam.

- Dlatego też chiałam, żebyś i Ty tu była ze mną i patrzyła na to co się teraz dzieje w moim sercu – jaka jestem dumna z moich dzieci. Czujesz Zuzanno to samo co ja?

- Tak jest, tak czuję moja Królowo.

                Poczułam też  łzy, które popłynęły po moich policzkach. Poczułam też ogromną miłość do mojej Królowej Elżbiety, do mojej Pani, do mojej Matki……….

Kartka z pamiętnika Przemka G.

Jest 6 września 1593 roku. Znajduję się przed Pałacem Greenwich (Placentii) w Londynie.

To tutaj 60 lat temu urodziła się Elżbieta I Tudor i właśnie dzisiaj zamierzam się z nią spotkać.
Zostałem zaproszony, bo Królowa wie jak bardzo chciałem przeżyć przygodę na morzu, najlepiej podczas jakiejś bitwy morskiej … ale okazało się to zbyt niebezpieczne, bo co wsiadałem na statek to okazywało się, że jestem na wodach nienależących do terytorium brytyjskiego!
I to właśnie Elżbieta I powiedziała mi: „Szkoda punktu Przemku, przyjedź do mnie do Londynu. To miejsce jest bardzo bezpieczne, a w Twoich czasach tego Pałacu już nie będzie. Nie będziesz żałował, bo przedstawię Cię najsłynniejszej piratce wszechczasów – Irlandce!”.

Kiedy tak czekałem, aż służba wpuści mnie do Pałacu pojawił się Gubernator Connacht Richard Bingham. Gubernator poinformował mnie, że pojawiłem się za wcześnie i dlatego zabierze mnie do więzienia. Wpadłem w panikę, bo miało być przecież bezpiecznie! Na szczęście okazało się, że Gubernator chciał mi pokazać więźniów w Tower – dwóch synów i przyrodniego brata Piratki, którą mam dzisiaj poznać u Królowej. Oczywiście po drodze zrobił mi długi wykład jakim to jestem szczęściarzem, że Królowa mnie zaprosiła. Powiedział, że Elżbieta I uratowała mi życie, bo jakbym popłynął z Nelsonem (oczywiście ponad 200 lat później), to skończyłbym pewnie jak ci z więzienia na plądrowaniu wybrzeży i atakowaniu innych statków. Coś mi się wydaje, że Gubernator bardzo nie lubi piratów.

Kiedy wróciliśmy do Pałacu, pożegnałem się z Gubernatorem, a służba wpuściła mnie do przepięknej komnaty.
Przy stole siedziały dwie kobiety, obie w tym samym wieku (no prawie) i obie rude!
Ukłoniłem się tak nisko, że dotknąłem nosem kolan (szkoda, że nie było ze mną Pana z w-fu i tego nie widział :)). Królowa Elżbieta I zaprosiła mnie do stołu i powiedziała: „Poznaj Przemku Grace O'Malley, nazywaną Królową Morza z Connacht i Królową Piratów. Będziemy ustalały warunki zwolnienia więźniów, których dziś widziałeś w Tower. Będziesz więc świadkiem bardzo ważnego wydarzenia, a potem miło sobie pogawędzimy przy filiżaneczce herbatki”. Strasznie miła ta Królowa :)

No i Panie zaczęły rozmawiać. Szkoda tylko, że po łacinie i kompletnie nic nie rozumiałem!
Musiałem mieć bardzo dziwną minę, bo nagle Królowa Elżbieta I zapytała się mnie, czy chciałbym coś dodać.
Wtedy ja zapytałem bardzo nieśmiało: „Wasza Królewska Mość, dlaczego rozmawiasz z Grace O'Malley po łacinie?”.
Królowa odpowiedziała mi na to: „Grace O'Malley zna wiele języków. Potrafi porozumiewać się po szkocku, francusku i hiszpańsku. Ale broni ona niezależności Irlandii i jest gotowa na wszystko, ażeby chronić swój kraj przed angielską koroną. Jest zbyt dumna i twierdzi, że nie zna angielskiego. No a ja, wstyd się przyznać, nie znam irlandzkiego”.
Od razu poczułem się jakoś lepiej i luźniej. No proszę – Królowa Anglii i Irlandii, a nie zna irlandzkiego i jeszcze się do tego przyznaje :)

Przy obiecanej herbatce sam na sam z Królową Elżbietą I dowiedziałem się, że obie Panie doszły do porozumienia. Rodzina Grace O’Malley zostanie wypuszczona na wolność, ale w zamian za to słynna Królowa Piratów przestanie wspierać irlandzkich piratów (rebeliantów) , atakujących angielskie statki.
Dowiedziałem się też, że Królowa obiecała coś jeszcze, ale tej obietnicy nie dotrzyma. Jak mi to powiedziała, to uśmiechnęła się pokazując swoje czarne zęby (brrr) i mrugnęła okiem.
Potem Królowa osobiście oprowadziła mnie po komnatach Pałacu Greenwich. Szkoda, że później został zniszczony i nie udało się go odbudować.

Wieczorem przyszedł po mnie Gubernator Bingham. Oświadczył, że mnie odprowadzi, bo zaczyna się ściemniać, a poza tym czuje się osobiście odpowiedzialny za mój szczęśliwy powrót do 2016 roku.
Jak się z nim żegnałem to mnie mocno ścisnął i zapytał, czy to prawda, że Królowa obiecała Grace O’Malley, że go usunie ze stanowiska Gubernatora.
Tego akurat nie wiedziałem, bo przecież nie rozumiem po łacinie. Ale to pewnie była ta obietnica, której Królowa Elżbieta I nie dotrzyma.

Kartka z pamiętnika Kai G.

Poniedziałek 20.06.2016 Byłam wykończona dzisiejszym dniem w szkole. Niby koniec roku, a tu dwie kartkówki i sprawdzian. No, ale najgorsze już za mną. Teraz wreszcie mogę poczytać moją ulubioną książkę. Myślałam że, ten poniedziałek będzie po prostu najzwyklejszym męczącym dniem...Jak ja się myliłam. Jak ja się tu znalazłam?Pamiętam jak położyłam się na hamaku z książką w ręku. Gdzie ja jestem? Tego nie wiem. Następnie zaczęłam ją czytać, a później... coś pojawiło się na niebie. Co to było? Chyba gwiazda lub coś podobnego...Strasznie boli mnie głowa... Co to było?! Coś puka w ścianę? Może sprawdzę gdzie jestem. Wstałam i przeszłam się po pomieszczeniu. Znalazłam jakąś starą lampkę i starałam się ją zapalić, ale nic z tego. Wtem usłyszałam kroki. Szybko dałam susa w stronę jakiś worków. Otworzyły się drzwi i wszedł przez nie tajemniczy mężczyzna. Przy okazji wpuścił trochę światła do pomieszczenia. Byłam w piwnicy! I to nie w jakiejś tam piwnicy. Było tu bardzo dużo różnego rodzaju win i jedzenia. Hmm coś w rodzaju spiżarni...Mężczyzna wziął jakąś butelkę i wyszedł. Tym razem znalazłam działającą lampkę i zapaliłam ją. Spiżarnia ta była dość spora. Spojrzałam w stronę jedzenia, i wtedy... przypomniałam sobie jaka jestem głodna. Wręcz rzuciłam się na jedzenie. Po posiłku, jeśli można to tak nazwać, bardzo chciało mi się pić. Zerknęłam w stronę wina. Hmm w sumie nikt nie patrzy. Może i nie jestem pełnoletnia, ale jakoś trzeba sobie radzić. Następnie wyszłam małym okienkiem. Promienie słoneczne zaczęły mnie oślepiać. Spojrzałam na miejsce w którym się znajdowałam. Było to duże miasto, gdzieś w Anglii. Gdzie ja jestem! Jak się tu znalazłam?! ... Rozglądałam się i chodziłam po nowo poznanym miejscu. Jestem odrobinkę przerażona tymi dotychczasowymi wydarzeniami. A może ja śnie... nie, to nie możliwe. Wszystko jest zbyt realistyczne. Dobrze, myśl co robić... chwila muszę się dowiedzieć, jaka jest data. Podeszłam do pierwszego lepszego przechodnia i zapytałam się. Odpowiedział że, jest 1588 rok... Jakim prawem znajduję się w XVI wieku! W sumie to mogę to wykorzystać. Tamten zamek wygląda dość ekscytująco. Zaraz, zaraz...co ja mam w kieszeni? Co to? Jakaś kulka... Nagle dziwny przedmiot upadł, potoczył się i powiększył. Mam nadzieję że, nikt tego nie widział. Przedmiot ten wyglądał jak pojazd. Wsiadłam do niego. Ale to szybko lata! Dobra szybko zrobię zwrot o 180 stopni i polecę na zamek. To było ekstra. Ok ale teraz muszę myśleć. Gdzie bym poszła gdybym była królową? Myślę że byłabym w komnacie. No to idę. O kurcze! Słyszę kroki. Szybko wbiegłam do jakiegoś schowka na miotły i poczekałam aż kroki ucichną. Uff poszedł sobie. Ci rycerze są strasznie denerwujący. Wyszłam ze schowka i pobiegłam szukać komnaty. To już ostatni pokój którego nie sprawdziłam. Królowa musi tu być. Zapukałam. -Tak? Proszę wejść.-Usłyszałam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Elżbietę I Tudor.-Kim ty jesteś?-Spytała-Nazywam się Kaja, Mości Królowo. Może to zabrzmieć dziwnie ale nie jestem stąd. Można powiedzieć że mieszkam gdzieś dalekoj.-Ohh jesteś jakimś wędrowcem. Mamy ich tu sporo. -Mości władco, jeśli można. Czy mogę Pani ufać. -Oczywiście -Jestem z przyszłości. -... -Czy mogłabym zadać pytanie? -Nie jestem pewna...ale podobasz mi się. Ufam ci. Mam takie dziwne przeczucie żeby ci uwierzyć. -Naprawdę? -Tak -Dobrze, a więc! Dlaczego nie masz męża? -Hmm to trochę wstydliwa sprawa... Mój ojciec traktował kobiety bardzo przedmiotowo. Śmierć mojej kochanej matki też przyczyniła się do mojej małej fobii. -Doskonale Cię rozumiem. Dobrze już nie będę Cię męczyć, Królowo. Przepraszam za najście. -Żegnaj! -Do widzenia. To było niesamowite przeżycie. Po wyjściu z zamku wsiadłam do pojazdu, rozpędziłam się i poleciałam w stronę morza. Zauważyłam zatopione statki. A no tak. Przecież jestem w 1588. Pewnie przed chwilą była tu jakaś bitwa. To tutaj rozgromiona została hiszpańska Wielka Armada. Czuję się tak jakbym stała się częścią historii. To spotkanie z królową było naprawdę ekscytujące. A, teraz jestem w posiadaniu machiny czasu. Gdzie, a raczej kiedy teraz polecę będzie zależało tylko ode mnie. Właśnie tak zaczęły się moje podróże w czasie :) THE END

Kartka z pamiętnika Aleksandry G.

 Pewnej nocy położyłam się spać jak zwykle. Byłam wyczerpana. Wszystko było takie zwyczajne i codzienne: poduszka, kołdra, a nawet pluszowe misie obok mojej głowy. Każda rzecz była na swoim miejscu. Spojrzałem na zegar i zauważyłam, że jego wskazówki przesuwają się wstecz z ogromną prędkością, ale doszłam do wniosku, że pewnie znowu się zepsuł. "Jutro nad nim popracuję" pomyślałam. Nie wiedziałam tylko, że jutro miało być zgoła odmienne od wszystkich innych dni.

     

     Obudziłam się wcześnie rano. Strasznie bolała mnie głowa. Już miałam pójść do kuchni po jakiś środek przeciwbólowy, kiedy otworzyłam oczy i zauważyłam, że znajduję się w obcym pokoju! Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Meble były bardzo ładne, ale jakieś inne... Każdy przedmiot był obcy za wyjątkiem zegara, który wisiał na ścianie mojego pokoju, a teraz znajdował się tutaj. Na krześle leżała jasna suknia z  białymi falbankami i fartuszkiem, a obok był czepek. Wyjżałam za okno i zobaczyłam ogromny, piękny ogród. Drzewa były równo przycięte tworząc finezyjne kształty, nieopodal były cudowne tęczowe rabaty. Po chwili obejrzałam się w lustrze że złotą rzeźbiona ramką, miałam na sobie białą koronkową koszulę nocną. Byłam zszokowana tym wszystkim. Z zamyślenia wyrwał mnie krzykliwy głos.

- Wstawaj Annie. Trzeba przygotować królowi śniadanie! - pulchna kobieta odziana w ubrania takie jak moje w pokoju, wrzasnęła przeraźliwie.

- A... Ale gdzie ja jestem?

- Obudź się dziewczyno! Jesteś w East Molesey w Hampton Court.

- Co ja tutaj robię?

- Co się dzisiaj z tobą dzieje Annie?! Cóż to za pytanie?! Jesteś służącą naszego króla Henryka VIII Tudora

- Jak to? Który teraz jest rok?

- 1534 a dokładnie 15 czerwca. Ech! Teraz są trudne czasy dla kościoła. Nasz król ostatnio podpisał ustawy, które przypieczętowały rozłam kościoła. - rzekła kobieta w zamyśleniu, po chwili jednak ocknęła się - Pośpiesz się Annie!

- Tylko, że ja nie jestem...

Ale kobiety już nie było. Szybko się ubrałam i zeszłam po pięknych schodach na dół do kuchni. Wzięłam tacę z herbatą i poszłam do przestronnej sali jadalnej. Przy stole siedział samotnie mężczyzna ubrany w eleganckie szaty. Wydawało się jakby kogoś oczekiwał. Położyłam tacę przed nim i już chciałam odejść, kiedy przypomniałam sobie, że król Henryk VIII słynął z długiej listy swoich żon i kochanek, a ich los zazwyczaj kończył się podobnie. Nie mogłam się powstrzymać i zapytałam:

- Eee... Szanowny panie królu, jaki jest pana typ kobiety?

- Co proszę?! Cóż ty wygadujesz dziecko? Ale chwila... Hmmm... Nigdy się nad tym nie zastanawiałem... Lubię blondynki i brunetki, i wysokie i niskie kobiety, te szczupłe i te pulchniejsze... W zasadzie to lubię wszystkie kobiety!

- O! - krzyknęłam zaskoczona, już miałam wrócić do kuchni kiedy król powiedział:

- Wiesz co mała? Czekam na swoją żonę już od godziny i nie sądzę żeby miała szybko się pojawić. Może zagramy w kości?

Pomyślałam, że chyba nie wypada odmawiać królowi.

- Nooo... Oczywiście, bardzo chętnie, a o co będziemy grać, szanowny panie królu? - nie za bardzo wiedziałam jak się zwracać do króla, moje wysiłki bycia uprzejmą i taktowną były komiczne.

-  Mam pewien bardzo ładny pierścionek z rubinem. Będzie idealnie pasował na twoją rączkę. Jak masz na imię?

- O... Ol... To znaczy Annie... szanowny panie królu... - odpowiedziałam zakłopotana

- Dobrze, Annie, mów do mnie Henio. - powiedział król i szeroko się uśmiechnął

- Doskonale Henio... 

Po kilku rzutach okazało się, że wygrałam! Król włożył na mój palec złoty pierścionek z mieniącym się tysiącem odcieni zieleni rubinem, wielkości przepiórczego jajka! Nie wiedziałam co powiedzieć. Zaczerwieniona po uszy bąknęłam: "Dziękuję." Wtedy do sali weszła Anna Boleyn. Ona również zrobiła się czerwona, tylko że z innego powodu. Wzięła głęboki wdech i wrzasnęła:

- Cóż to za dziewczyna?! Co ty wyprawiasz, Henryku?! Poszłam tylko na pięć minut się przebrać, a ty... ty...

Poczułam, że to jest właściwy moment żeby wyjść. Z niewiadomych pobudek wzięłam tacę z nietkniętą herbatą i sprężystym krokiem ruszyła ku drzwiom. Przed nimi stała królowa. Kiedy już miałam ją ominąć potknęłam się o zawinięty perski dywan i.... wylałam wrzącą jeszcze zawartość dzbanka na małżonkę króla. Anna Boleyn zawyła przeraźliwie:

- STRAŻEEEEEE!!!

- No to paaa, Henio! - rzuciłam się do ucieczki, zdążyłam tylko usłysześ krzyk królowej:

- HENIO?!

Biegłam z zawrotną prędkością po schodach. Wcale nie zdziwiłam się, że król Henryk ściął Annę Boleyn. "Przez jej histerię muszę teraz uciekać przed całymi hordami żołnieży" pomyślałam. Co chwila potykałam się o długą suknię. Czułam szczęk zbroi za sobą. Kiedy poczułam, że mój układ oddechowy nie nadąża za tempem biegu zrobiło mi się słabo i upadłam na marmurowe schody.

 

     Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znów jestem w swoim pokoju. Wszystko było poukładane jak zawsze. "To był tylko sen" pomyślałam. Spojrzałam na swoją dłoń i krzyknęłam zaskoczona. Na wskazującym palcu prawej ręki znajdował się złoty pierścionek z rubinem!

Kartka z pamiętnika Łucji M.

 " Moja Londyńska Przygoda"
Zawsze wspominam ten dzień, w którym spotkałam wyjątkowego człowieka  - staruszka, którego imienia nawet nie znam, ale dzięki któremu przeżyłam przygodę swojego życia. Otóż ten staruszek, spotkany przypadkowo w lesie, podarował mi  zniszczony, staroświecki naszyjnik, twierdząc, że jemu już na nic się nie przyda, gdyż jest stary a nie ma żadnej rodziny, której mógłby go podarować. Ostrzegł mnie, bym zakładała go tylko wtedy, kiedy zechcę przenieść się do innego świata. Pomyślałam sobie, że staruszek chyba jest szalony, skoro wygaduje takie głupoty, bo przecież to, o czym mówił było irracjonalne, jednak przyjęłam ten niecodzienny prezent i grzecznie mu podziękowałam za niego. Po powrocie do domu odłożyłam naszyjnik i na jakiś czas zapomniałam, zarówno o nim, jak i o tym, co powiedział mi staruszek.
Pewnego dnia pani w szkole powiedziała byśmy przygotowali sobie kostium na przedstawienie. Kiedy skompletowałam przebranie przypomniało mi się, że ten naszyjnik świetnie dopełni mój kostium. Założyłam go więc, przejrzałam się w lustrze i uznałam, że dobrze wyglądam. Ponieważ nie miałam już nic do roboty, postanowiłam poczytać. Wzięłam do rąk książkę o Henryku VIII i pomyślałam, że byłoby wspaniale znaleźć się w XVI – wiecznym  Londynie i poznać z bliska życie Anglików, żyjących w czasach tego monarchy. Kiedy tylko to pomyślałam, świat zawirował mi przed oczami a ja wylądowałam w jakiejś starej stodole.  Zadziwiona przypomniałam sobie przestrogi staruszka, który podarował mi naszyjnik. Z wypiekami na twarzy zdjęłam i ukryłam w słomie naszyjnik dzięki, któremu mogłabym potem wrócić do domu.
Postanowiłam przekonać, się czy rzeczywiście jestem w Londynie i czy to właśnie Henryk VIII panuje w tym czasie w Anglii. Ruszyłam przed siebie, by poznać okolicę, kiedy usłyszałam głośne płacze i lamenty. Podeszłam bliżej zgromadzonego ludu i dowiedziałam się, że są to żałobne płacze po ścięciu Anny Boleyn, które miało miejsce chwilę temu.
-A więc dzień, do którego się przeniosłam to 19 maja 1536r. - dzień egzekucji Anny Boleyn- pomyślałam.
Postanowiłam obejść z daleka miejsce, w którym zamordowano drugą żonę Henryka VIII i odszukać króla.  Skoro już tu byłam, chciałam na żywo zobaczyć tego kontrowersyjnego człowieka.
W końcu go zobaczyłam – od razu wiedziałam, że to Henryk VIII. Po jego stroju i wyglądzie. Podeszłam do niego i zapytałam:
- Czy mogę zająć chwilę waszej wysokości?
-Oczywiście, ale w jakim celu? – odpowiedział.
- Chciałabym zadać Waszej Wysokości kilka pytań, ale oczekuję szczerości.
Zaciekawiony Henryk VIII, obserwując mnie uważnie, odpowiedział.
-Zgoda. Pytaj, bo bardzo ciekaw jestem czego może chcieć ode mnie tak oryginalnie ubrana niewiasta.
Wtedy uzmysłowiłam sobie, że rzeczywiście wyglądam nieco komicznie, bo mój kostium który przygotowałam na szkolne przedstawienie, nic a nic nie przypominał strojów, jakie nosili widziani przeze mnie Anglicy.
Zadowolona, że król Henryk VIII zechciał poświęcić mi chwilę rozmowy, szybko zapytałam:
- Co jest największym marzeniem Waszej Wysokości?
Król zamyślił się, natomiast ja wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i zrobiłam mu ukradkiem zdjęcie telefonem .
- Zawsze moim największym marzeniem było mieć  syna – odpowiedział na moje pytanie król.
- A więc dlaczego Wasza Wysokość skazał  na śmierć swoją żonę?
- Bo chcę mieć syna, mojego dziedzica i następcę. Szczerze żałuję, że nie można było znaleźć innego sposobu dzięki, któremu Anna przeżyłaby, a ja mógłbym poślubić inną kobietę. Ale właściwie czemu ja ci to wszystko mówię… Zmykaj, bo wezwę straż.
- Już zmykam i dziękuję Waszej Wysokości za poświęcenie mi czasu.
Kiedy oddaliłam się od króla, przypadkiem usłyszałam rozmowę dwóch Anglików. Mówili, że król to naprawdę okrutny człowiek, skoro nie cofnął się przed morderstwem swojej żony. Ja, znając z historii dalsze losy Henryka VIII, pomyślałam sobie, że król może nie tyle jest okrutny, co zaślepiony pragnieniem posiadania syna, bowiem jeszcze wiele razy bardzo źle potraktuje kobiety, które staną się jego kolejnymi żonami. Na samą myśl o tym wzdrygnęłam się i zapragnęłam wrócić do domu. Nie chciałam już dłużej przebywać w tej Anglii, w której można było dosłownie stracić głowę i to bez konkretnego powodu.
Gdy dotarłam do starej stodoły , szybko odszukałam ukryty w słomie zaczarowany naszyjnik. Włożyłam go na szyję i pomyślałam, że pragnę wrócić do mojego domu. Świat zawirował, a ja na powrót znalazłam się w swoim pokoju. Na pamiątkę tej przygody pozostało mi zdjęcie króla Henryka VIII, które zrobiłam swoim telefonem komórkowym.

Kartka z pamiętnika Mai B. (2)

Kiedy tylko wróciłam do domu po szkole poczułam ogarniającą mnie senność. Położyłam się na kanapie owinięta szczelnie kocykiem i natychmiast zapadłam w głęboki sen. Kiedy się obudziłam nie uszło mojej uwadze, że cos się zmieniło. Leżałam zwinięta w kłębek w rogu jakiegoś ogromnego pomieszczenia. Chwilę mi zajęło zanim zorientowałam się co się właściwie stało. Podeszłam do okna i zobaczyłam panoramę ogrodu stylizowanego na labirynt z równo przystrzyżonym żywopłotem i ogrodnikami zajmującymi się rabatami dokoła labiryntu przyglądałam mu się z uwagą przez dobre 10 minut analizując każdy nawet najmniejszy szczegół, aż w końcu postanowiłam wyjść z pomieszczenia. Błąkałam się samotnie po korytarzach aż tu nagle przy oknie w rogu jednego z korytarzy zauważyłam postać. W zasadzie ciężko było jej nie zauważyć gdyż jej suknia wypełniała praktycznie całą wnękę. Od razu ją poznałam. Za dużo o niej czytałam aby teraz jej nie rozpoznać. Była to Elżbieta I w całej okazałości. Wpatrywała się w jakiś odległy punkt za oknem. Stałam chwilę obok niej w ciszy aż po chwili usłyszałam zbliżające się kroki. Na szczęście zdążyłam się schować za najbliższą doniczką z jakimś niewielkim drzewkiem. Po chwili zza rogu korytarza wyłoniła się postać służącej. Choć nie miała tak pięknej sukni jak królowa i tak emanowała dziwnym wdziękiem. - Proszę Pani - odezwała się nieśmiało. Królowa odwróciła się w jej kierunku. - Nie chciałabym przeszkadzać jednak otrzymałyśmy wiadomość od generała. Irlandzcy rebelianci się wycofali - powiedziała służąca. - Bardzo dobrze, dziękuję, że mnie o tym poinformowałaś. Możesz już odejść - odparła kobieta z cieniem uśmiechu na twarzy. I wtedy już bardzo dobrze wiedziałam gdzie jestem. Jestem w Anglii w 1583 roku zaraz po zakończeniu zamieszek w Irlandii i stoję obok Królowej Elżbiety I na jej własnym zamku. Nie wiem co mną kierowało ale na pewno nie mózg ponieważ podeszłam do królowej. - Przepraszam, że zakłócam spokój Waszej Wysokości jednak mam do Pani pytanie - powiedziałam. O dziwo byłam niesamowicie spokojna. - Pytaj o co chcesz- odparła królowa o wiele milej niż podejrzewałam. - Jak Pani tyle osiągnęła? - zapytałam. - Po prostu dążyłam do wyznaczonych przez siebie celów i nigdy się nie poddawałam - odpowiedziała z rozmarzeniem w oczach. - Ja też mam do ciebie pytanie - kontynuowała. - Proszę śmiało pytać - odparłam być może trochę zbyt zuchwale. - Jak się tu znalazłaś?- spytała - A no właśnie... Bo ja... - jednak nie zdążyłam odpowiedzieć bo obudziłam się zlana potem na swojej własnej kanapie, u mnie w domu, w 2016 roku.

Kartka z pamiętnika Grzegorza Ż.

Pamiętnik królewskiego leśniczego

 

To był kolejny mroźny dzień lutego, roku pańskiego 1542 roku. Tego dnia, jako pomocnik królewskiego leśniczego,  wybrałem się na obchód lasów. Usłyszałem jakieś dziwne hałasy dobiegające z głębi lasu. Wtedy zobaczyłem króla Henryka VIII, który samotnie jechał konno przez las. Ale nie to było źródłem takiego hałasu. Moim oczom ukazał się jeleń, który z nieznanych powodów pędził w stronę nadjeżdżającego króla. Zacząłem krzyczeć, a ponieważ nic innego nie miałem, wyciągnąłem nóż, którym chciałem rzucić w stronę jelenia.  Ale król potężnym krzykiem powstrzymał mnie przed tym. Chyba to właśnie ten jego krzyk ostatecznie spłoszył zwierzę. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu król zaczął ze mną rozmawiać.  Pomimo tego, że opiekowałem się jego lasami, nigdy wcześniej nie miałem takiej okazji.  Zapytałem go dlaczego sam porusza się po lesie - nie było przecież tajemnicą, że ostatnimi laty król podupadł na zdrowiu, a spora nadwaga i rana na udzie jakiej się jakiś czas temu nabawił, zwykle zatrzymywała go w zamku. Król wyjaśnił, że od czasu do czasu potrzebuje samotności, żeby przemyśleć trapiące go sprawy. Obecnie uwagę zaprzątała mu, jak wyjawił, ostatnia żona – Katarzyna Howard. Król chciał by jak najszybciej wykonano wyrok na Katarzynie, która dopuściła się zdrady. Po czym nagle  uciął rozmowę, mówiąc, że musi jechać zanim służba zacznie go szukać i poprosił bym pomógł mu  wejść na konia. Na koniec - dość odważnie zapytałem  króla, dlaczego darował życie jeleniowi, a nie ma litości dla swoich żon.  Wówczas król odparł, że króla nie można zdradzać, a los jego żon  nie ma chyba większego znaczenia dla poddanych i królestwa, ale  już brak zdrowego potomka czy potomka w ogóle - tak. Historia i Bóg mnie osądzą, powiedział i odjechał. Kilka dni później 13 lutego 1542 roku, Katarzyna Howard została stracona.

bottom of page