top of page

18th century stories

  Kartka z pamiętnika Norberta R.                        

Pamiętam jakby to było dzisiaj, parę miesięcy temu przydarzyła mi się dziwna przygoda.

Gdy dzień przed rozpoczęciem się tej przedziwnej historii o 23:00 oglądałem na komputerze odcinek Z archiwum X zasnąłem.

Gdy się obudziłem byłem w Prestonpans w Wielkiej Brytanii za panowania Jerzego II Hanowerskiego o godzinie 3:00 w dniu
21 września 1745 roku. Sytuacja nie była by zła gdyby nie to że za godzinę rozpocznie się Bitwa pod Prestonpans. Kilka minut później musiałem uciekać w kierunku wojsk Jakobickich ponieważ jeden żołnież z armii podległej Jerzemu myślał że jestem jednym z Jakobitów. Kilkadziesiąt minut później prawie mnie złapał, bo potknąłem się o kamień,

ale uciekłem. Później spotkałem Karola Edwarda Stuarta „Młodszego Pretendera” i zapytałem się go jaki będzie miał stosunek do I Rzeczpospolitej. Odpowiedział że w razie wojny
z Austrią Wojska Angielskie pomogłyby Rzeczpospolitej. Chwile po rozmowie, podczas bitwy znalazłem starą monetę zabrałem ją. Później po zakończeniu bitwy, zasnąłem, sam niewiem gdzie.

Obudziłem się o godzinie 7:00. Myślałem że to sen, ale znalazłem w kieszeni właśnie tą monetę.

Kartka z pamiętnika Huberta P.

Był ciepły, letni dzień. Chodziłem po parku nie zdając sobie sprawy, że coś może się wydarzyć. Nagle zerwał się wiatr, w powietrzu zawirował tuman kurzu. Powiew był tak mocny, że aż mnie przewrócił. Gdy wstałem spostrzegłem, że pojawiłem się gdzieś na drodze, a niedaleko było widać jakieś miasto. Nie wiedziałem co się stało i co to za miejsce. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to jest Londyn.  Poznałem go po rzece Tamizie. Nie widząc na horyzoncie żadnego innego miasta wyruszyłem w stronę Londynu.
        Zaraz po wkroczeniu do miasta zauważyłem, że jest bardzo tłoczno. Chcąc rozpoznać sytuację przecisnąłem się przez tłum i dostrzegłem, że odbywa się jakaś ceremonia. Patrzę i nie mogę uwierzyć, że to ceremonia koronacyjna Jerzego III Hanowerskiego i jego żony, czyli był to 22 września 1761 r. Stanąłem gdzieś niedaleko kościoła Opactwa Westminsterskiego, w którym odbywała się koronacja i postanowiłem poczekać na wyjście króla z kościoła. W końcu po jakimś czasie drzwi się otworzyły i było w nich widać króla Jerzego III  z królową Charlottą, w szacie koronacyjnej idących szpalerem utworzonym przez poddanych. Wszyscy wiwatowali na cześć rodziny królewskiej. Ja również.
        Nagle król Jerzy III zatrzymał się, skierował wzrok w moim kierunku i podszedł. Przyglądał mi się długo, po czy zapytał mnie skąd jestem, bo tak dziwnie jestem ubrany.  Oczywiście przedstawiłem się i opowiedziałem skąd jestem. Król wraz z królową zaprosili mnie na bal do swojego pałacu St. James. Bal był pełen przepychu, stoły były obficie zastawione. Wszyscy wiwatowali na cześć rodziny królewskiej, ucztowali i tańczyli. Siedziałem obok pary królewskiej. Król był ciekawy mojego pochodzenia i zadawał mi wiele pytań. Słuchał mnie z zaciekawieniem i niedowierzaniem. Zapytałem króla, gdzie będzie mieszkał po koronacji. Odpowiedział mi, że zamierza kupić, niedaleko od pałacu St. James, posiadłość Buckingham z pałacem, który będzie prezentem dla królowej Charlotty, a zarazem domem rodzinnym dla rodziny królewskiej i planowanych wielu dzieci.
        Potem udałem się z królem Jerzym III na spacer po Londynie. Byłem zaskoczony, że król zwracał się do wielu napotkanych poddanych (służby, rolników, farmerów) po imieniu. Pytał ich o plony i hodowlę zwierząt. Interesował się ich pracą.
        Gdy szliśmy dalej, nagle zerwał się wiatr i znowu w powietrzu zawirował tuman kurzu. Powiew wiatru przewrócił mnie. Gdy wstałem spostrzegłem, że już nie ma obok mnie króla Jerzego III, a ja jestem na alejce w parku. Wróciłem do teraźniejszości. Spojrzałem na zegarek i okazało się, że minęło tylko 10 minut, a nie cały dzień. Była to niesamowita przygoda, że przeniosłem się w czasie do XVIII wieku i i spotkał mnie zaszczyt osobiście poznać króla Jerzego III i królową Charlottę.

Kartka z pamiętnika Alicji Z.

Pszczyna 28 maj 2016 rok

                                         ,,Niesamowity Sen''                     

Drogi Pamiętniku odbyłam ostatnio ciekawą podróż, gdy wieczorem zamknęłam oczy ,śniło mi się , że jestem na wrzosowisku, pięknie pachnie. Byłam zachwycona tym widokiem. Moją zadumę i zapach wrzosów przerwały odgłosy walki. Nagle ujrzałam starcie zbrojne, pomiędzy jakobitami i wojskami Króla Jerzego II. Przypomniałam sobie, że kiedyś o tym słyszałam. Skojarzyłam, że był to 16 kwiecień 1746 rok w Szkocji. Byłam zafascynowana. Ukryłam się wśród wrzosów i obserwowałam. Bitwa zakończyła się bardzo szybko, przegraną jakobitów. Było mi przykro, przez łzy zauważyłam jak Książę Karol Edward Stuart z pomocą pięknej dziewczyny, przebiera się w strój kobiety i odpływa niezauważony, maleńką łodzią. Popłynęłam za nimi.

To  Flora McDonald pomogła mu w szybkiej ucieczce. Dopłynęła z nim na wyspę Sky i ukryła go tam w zamku Dunvegan. Obserwowałam ich uważnie. Flora zaprowadziła księcia Karolka do pokoju i prosiła, aby odpoczął. Ja natomiast podeszłam do niej i cichutko przedstawiłam się i  zapytałam :

- Floro czy ty kochasz księcia Karolka ? – zadałam jej pytanie, ponieważ byłam bardzo ciekawa

Po jej twarzy zaczęły płynąć łzy i odpowiedziała mi szeptem :

- Tak……bardzo.

I w tym momencie Flora podarowała mi swój ulubiony naszyjnik i prosiła bym go zatrzymała.

Byłam jej bardzo wdzięczna, ponieważ był naprawdę piękny, zrobiony z czystego złota.

Następnie rozmawiałyśmy przez długi czas, zadawałam jej wiele pytań. Potem zbudził się książę Karolek, Flora zrobiła mu coś do jedzenia i rozmawialiśmy razem. Gdy dziewczyna odeszła po herbatę, zadałam pytanie księciu :

- Wolisz być księciem, czy zostać królem ? – zapytałam

Po chwili namysłu książę odpowiedział :

- Wolę być po prostu sobą, nie chcę bym ja rozkazywał innym, tak jak król. Zdecydowanie chcę być księciem.

Jak Flora wróciła napiliśmy się herbaty i zaczęło się ściemniać. Poczułam się śpiąca, wiec poprosiłam Florę czy mogłabym się gdzie przespać. Zaprowadziła mnie do komnaty. Położyłam się i zasnęłam, byłam bardzo zmęczona.

Rano otworzyłam oczy lecz leżałam nie w zamkowej komnacie tylko w moim łóżku, nie było Flory ani księcia. Pomyślałam, że to był tylko sen, ale wydawał się taki rzeczywisty. Przypomniałam sobie o naszyjniku Flory, popatrzyłam na szyję i on tam był. Byłam niesamowicie szczęśliwa. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ich odwiedzić, wrócić do ich epoki, choć na jeden dzień.

Kartka z pamiętnika Macieja K.

Poręba, 27 maj 2016r. / Londyn, 27 października 1781r.

 

Był wczesny sobotni ranek. Dzień, jak co dzień. Wstałem około godziny 8.30, zjadłem śniadanie, ubrałem się i zacząłem odrabiać lekcje. Kiedy już skończyłem, wybrałem się z moim psem na spacer. Szliśmy leśną ścieżką, kiedy nagle mój pies zboczył z drogi i wbiegł do tunelu z krzewów i gałęzi. Nie miałem wyboru, poszedłem za nim. Tunel nie był długi, miał może z 10 metrów. Na końcu tunelu zobaczyłem drzwi. Po chwili namysłu postanowiłem je otworzyć, chociaż nie wiedziałem, co mnie czeka po drugiej stronie. Otworzyłem je ostrożnie i … znalazłem się w jakimś mieście. Okazało się, że przeniosłem się do nowożytnej Anglii. Obok mnie stała jakaś kobieta. Zapytałem ją o dzisiejszą datę i miejsce, w którym się znajduję. Odpowiedziała mi, że jest 27 października 1781 roku i że jestem w Londynie. Podziękowałem jej i poszedłem dalej ulicą. Byłem bardzo głodny ale nie miałem ani jedzenia, ani pieniędzy. Zobaczyłem płócienną torbę z jedzeniem, leżącą na beczce. Postanowiłem ją wziąć, choć wiedziałem, że nie jest to dobre. Podszedłem ostrożnie do beczki i zabrałem torbę, kiedy nagle jakiś mężczyzna zaczął krzyczeć „Straż! Złodziej!”. Zza rogu wyskoczyło dwóch wysokich strażników z szablami. Mężczyzna wskazał na mnie i ci dwaj zaczęli mnie gonić. Desperacko szukałem miejsca, gdzie mógłbym się ukryć. Bezskutecznie, strażnicy byli coraz bliżej. Skręciłem w wąską uliczkę i wskoczyłem na wóz z sianem, a oni przebiegli obok mnie, nawet nie zerkając w stronę wozu. Poczekałem, aż się oddalą i wyszedłem. To dopiero przygoda! Zdawałem sobie sprawę z tego, że ukradłem czyjąś własność i nie byłem z siebie zadowolony. Zaczęło się ściemniać, a ja nie miałem gdzie spać. Znalazłem jakiś podarty koc i skórzany worek w ciemnym zaułku. I tam właśnie spędziłem noc. Londyn, 28 października 1781 r. Rano ulice były bardzo zatłoczone, nadal trwała wojna o niepodległość kolonii brytyjskich. Chociaż główne walki toczyły się za oceanem, to Brytyjczycy żywo interesowali się jej przebiegiem. Dla Wielkiej Brytanii kolonie były ważnym terytorium, gdzie wysyłano duże ilości angielskich towarów. Oddziały żołnierzy przemieszczały się ulicami. I choć nie było tu całkiem bezpiecznie, wybrałem się na spacer po mieście. Dotarłem do portu. Po chwili zobaczyłem dwóch rozmawiających ze sobą mężczyzn. Stali w ciemnym zakątku. Przykuli moją uwagę tym, że na pewno nie byli Brytyjczykami. W pewnym momencie jeden przekazał drugiemu złożoną kartkę, pewnie jakiś list, po czym ten, który ją przeczytał, wyrzucił i obaj odeszli. Podszedłem cicho do miejsca, w którym leżała kartka, podniosłem ją i otworzyłem. To naprawdę był list. Jedyne, co zrozumiałem, to że był to list nadany w Ameryce, pojawiło się tam nazwisko generała Cornwallisa i nazwa miejscowości Yorktown. Niezwłocznie zacząłem szukać kogoś, kto mógł mi pomóc. Znalazłem grupkę strażników na skrzyżowaniu dróg. Kiedy pokazałem im list, oddalili się kawałek i zaczęli się naradzać. Po chwili zaproponowali mi, abym poszedł z nimi do pałacu króla Jerzego III Hanowerskiego. Zgodziłem się i ruszyliśmy w drogę. Szliśmy około 45 minut. Na miejscu zobaczyłem ogromny i piękny pałac. Kiedy weszliśmy do środka powitali nas dwaj inni strażnicy i zaprowadzili mnie przed oblicze króla. Pokój monarchy był na piętrze. W środku czekał na mnie sam król i służba, która poczęstowała mnie herbatą. Na początku Jerzy III zapytał mnie o imię oraz skąd pochodzę. Odpowiedziałem na jego pytania. Rozmowa z nim była przyjemna. W pewnej chwili wszedł strażnik z listem, który król miał zobaczyć. Czytał go przez chwilę. Jego oblicze posmutniało. Po przeczytaniu monarcha zasypywał mnie różnymi pytaniami, gdzie znalazłem ten list, jak doszło do tego, że znalazł się w moich rękach, jak wyglądali mężczyźni, którzy go wyrzucili itp. Rozmawialiśmy tak przez 10 minut, potem zaproszono mnie na obiad. Jeszcze przed wyjściem zadałem królowi Jerzemu jedno pytanie: „Co to za list? Dlaczego jest taki ważny?”, a on odpowiedział, że jest to list informujący o kapitulacji wojsk brytyjskich pod Yorktown w Ameryce Północnej. Że teraz wszystkie jego nadzieje na zwycięstwo rozwiały się. Anglia będzie musiała pogodzić się z porażką i uznać niepodległość kolonii angielskich w Ameryce. Z racji tego, że moje ubranie było dosyć brudne, zaproponowano mi, abym poszedł do garderoby się przebrać. I tak zrobiłem. Zaprowadziła mnie tam pokojówka. Wchodząc do garderoby poczułem chłód i ku mojemu zdziwieniu usłyszałem szczekanie psa …. mojego psa. Szedłem przed siebie i zobaczyłem światło w oddali. Okazało się, że jestem w tym samym tunelu, z którego dostałem się do nowożytnej Anglii przez tajemnicze drzwi. Obejrzałem się do tyłu, aby jeszcze raz na nie spojrzeć, ale ich już tam nie było. Postanowiłem wrócić do domu. Nie wiedziałem, czy opowiedzieć komuś moją historię, ponieważ wątpiłem, aby ktoś mi uwierzył. Po powrocie do domu szybko włączyłem komputer. Internet okazał się niezawodny. Przeczytałem tam o Jerzym III Hanowerskim i wynikach wojny, jaką Brytyjczycy toczyli w Ameryce. Ciekawiło mnie, czy król znalazł jakiś sposób na opanowanie sytuacji w koloniach i czy kapitulacja generała Cornwallisa rzeczywiście przesądziła o losach wojny. Bardzo podobała mi się moja przygoda i chciałbym ją jeszcze kiedyś powtórzyć. Może przy okazji kolejnego spaceru z psem znowu znajdę tunel i tajemnicze drzwi, które pozwolą mi przenieść się do Anglii. Tylko jaki to będzie okres …?

Kartka z pamiętnika Klaudii M.

Time Travels~ Ryczów , 28 maja,2016r.

Drogi pamiętniku...

Dzisiaj, z samego rana, obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu, a w zasadzie pod jakimś zamkiem. Był to skutek mojej nieodpowiedzialności- wczoraj byliśmy z przyjaciółmi w muzeum, nie po to, aby pooglądać jakieś eksponaty- czego nie lubię, lecz po to, aby popatrzeć trochę na tajemniczy wehikuł czasu. Po jakimś czasie moi koledzy się rozeszli a ja- kliknęłam jakiś guzik w tym urządzeniu. Natychmiastowo zemdlałam, i przeniosłam się do Edynburgu- byłam pod straaszną budowlą. Na moje nieszczęście, nigdzie nie było telefonów, nie miałam jak do nikogo zadzwonić. Dzięki mojej nauczycielce od angielskiego umiałam dobrze posługiwać się tym językiem. Przeszłam parę metrów i zauważyłam nieznajomą mi kobietę.Była ubrana w suknię o kolorze pudrowym oraz w jakąś narzutkę.Zapytałam, który jest rok(bo coś mi nie pasowało w ubiorze tamtejszych ludzi.) Kobieta odpowiedziała, że mamy 1745 rok i jest właśnie 21 września ,po czym odeszła. Osłupiałam. Przecież chyba to właśnie w tym roku wybuchło powstanie Jakobickie. Biegłam jak najdalej.Myślałam, że może znajdę w końcu jakiś portal do moich czasów, jednak na próżno.Zamiast tego, zobaczyłam jednego z dowódcy Brytyjskich sił- miał na imię John Cope.Moim zamiarem była pomoc mu w bitwie oraz powstrzymanie go przed snem, bo przecież tego dnia usnął i całkowicie zlekceważył jakobitów- myślał, że Brytyjczycy są bezpieczni, a tak nie było. Dowódca wcale mi nie wierzył skąd przybyłam. Lecz odpowiedział mi na moje pytanie jego treść to : -Czy czuje się pan zagrożony w tej sytuacji ? Jak pan sobie radzi ze strachem? Odpowiedział:- No widzisz, jeżeli się coś kocha, to się o to walczy, a ja kocham swą ojczyznę.Naprawdę, to była prawdziwa lekcja historii.Można było nawet wybaczyć mu tę omyłkę. Po dłuższej chwili, kiedy zbierało się na deszcz, zobaczyłam fioletową równinę.Pożegnałam się z dowódcą i nim się obejrzałam byłam w muzeum. Wybiegłam i uciekłam do domu. Co za historia!

Kartka z pamiętnika Patryka M.

Był to rok 1746. Byłem wtedy w okolicach Culloden. Widziałem Anglików, Szkotów i Francuzów. Trwała wtedy bitwa pod Culloden. Spotkałem tam księcia Karola Edwarda Stuarta, wnuka Jakuba II,byłego króla Szkocji i Anglii, który został zmuszony do abdykacji. Spytałem go, gdzie obecnie znajduje się jego dziadek. On odpowiedział, że obecnie znajduje się w Francji. Po rozmowie z predentendem do Angielskiego tronu rozejrzałem się trochę po Szkocji. Wszyscy Szkoci wierzyli w Jakobitów. Gdy skręciłem w ciemną ulicę ktoś uderzył mnie mocno w głowę i zemdlałem. Obudziłem się po 2 godzinach na polach Culloden, które dziwnym trafem było puste. Pewien Szkot powiedział mi, że Anglicy wygrali bitwę, ale nie uwięzili Karola. Pewna Jakobitka, Flora McDonald pomogła uciec mu na wyspę SKye.

bottom of page